Mija 14 lat od wybuchu afery hazardowej.
Doprowadziła ona do miliardowych strat. W jej wyniku nastąpiły duże przetasowania w ówczesnej ekipie rządzącej, do dymisji podał się m.in. ówcześni: szef MSWiA Grzegorz Schetyna, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Adam Szejnfeld, rzecznik prasowy rządu Paweł Graś, sekretarz stanu w KPRM Rafał Grupiński, sekretarz stanu w KPRM Sławomir Nowak.
Po latach zarzuty w sprawie usłyszał b. wiceminister finansów.
Rozmowy “biznesmenów” z działaczami PO
Afera hazardowa wybuchła 1 października 2009 roku, kiedy w “Rzeczpospolitej” opublikowano artykuł Cezarego Gmyza, w którym ujawniono kulisy prac nad nowelizacją ustawy hazardowej. W tekście wskazano na kontakty świata biznesu, mafii i polityków rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej.
W artykule zostały ujawnione stenogramy rozmów szefa klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem
Chodziło o lobbing polityczny w trakcie prac nad nowelizacją ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych. W rozmowach uczestniczyli też m.in. lobbysta Jan Kosek i znajomi Chlebowskiego, pośredniczący w umawianiu spotkań. Według stenogramów Sobiesiak twierdził, że w tej sprawie rozmawiał również z ministrem sportu i turystyki Mirosławem Drzewieckim.
Rozmowy dotyczyły projektowanego art. 47a ust. 2 ustawy. Z podsłuchów wynikało, że biznesmeni naciskali na polityków PO, by dopłaty wykreślono z nowelizacji ustawy.
Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek chcieli doprowadzić do dymisji niewygodnego dla nich wiceministra finansów Jacka Kapicy, który chciał doprowadzić do nałożenia dodatkowych opłat na automaty do gier hazardowych.
CBA podsłuchało rozmowę, z której z kolei wynikało, że Ryszard Sobiesiak powiedział Zbigniewowi Chlebowskiemu o pomyśle, by w Sejmie „znaleźć jakiegoś idiotę nie z ich partii, żeby wstał i opowiedział wszystkie głupoty”. Chodziło o uderzenie w Jacka Kapicę, „… żeby go upier…”. Sobiesiak dodał, że jedzie w tej sprawie do Drzewieckiego.
“Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy”
„Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo. Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa.” – mówił Zbigniew Chlebowski Ryszardowi Sobiesiakowi. W rozmowach padały imiona „Miro” i Grześ”. Chodziło o Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetynę. Jedno ze spotkań Zbigniewa Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem odbyło się na cmentarzu.
Naciski odniosły skutek, ponieważ w marcu 2009 roku, w projekcie nowelizacji dopłaty były. 30 czerwca 2009 roku minister sportu Mirosław Drzewiecki wysłał pismo do ministra finansów, w którym poprosił o ich wykreślenie. Stwierdził, że wprowadzenie ich jest „niecelowe”, bo zmieniły się plany inwestycji przed Euro 2012.
12 sierpnia 2009 roku ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poinformował Donalda Tuska o nielegalnych działaniach wokół projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Pod koniec sierpnia 2009 roku funkcjonariusze CBA dowiedzieli się, że Ryszard Sobiesiak poinformował Jana Koska o zainteresowaniu się nimi przez CBA. Ich kontakty urwały się. Z ustaleń mediów wynikało, że trop przecieku prowadził do Mirosława Drzewieckiego, to on miał ostrzec biznesmenów, a wiedzę tym miał od swojego bliskiego przyjaciela premiera Donalda Tuska.
Tusk odwołał Kamińskiego 13 października 2009 r.
CBA złożyło doniesienie do prokuratora generalnego w sprawie „zagrożenia interesu ekonomicznego Państwa w związku z przygotowywaniem projektu ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych”, prognozując ewentualne straty budżetu państwa z tytułu nieobjęcia automatów o niskich wygranych dopłatą, na 469 mln zł. 1 października 2009 roku Zbigniew Chlebowski został zawieszony w pełnieniu funkcji przewodniczącego klubu parlamentarnego PO, a 5 października Mirosław Drzewiecki podał się do dymisji.
Skutkiem afery było również uchwalenie w przyspieszonym tempie ustawy hazardowej, która według założeń miała ograniczyć hazard w Polsce.
W sprawie afery hazardowej powołana też została komisja śledcza, która w raporcie końcowym negatywnie oceniła sposób prowadzenia prac nad ustawą przez zaangażowane w nią ministerstwa. Wykazała też szereg naruszeń przepisów Regulaminu pracy Rady Ministrów, jak i działań nierzetelnych i niecelowych.
Jak ustalili dziennikarze „Rzeczpospolitej” Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek wpłacili pieniądze na fundusz wyborczy PO. Ryszard Sobiesiak wpłacił w 2006 roku 10 tys. zł., a Jan Kosek wraz z żoną w 2005 roku przelali na fundusz wyborczy Platformy łącznie 18 tys zł. Pieniądze od biznesmenów miały konkretnych adresatów: Jan Kosek wspomógł Zbigniewa Chlebowskiego, Ryszard Sobiesiak – Jarosława Charłampowicza.
Premier Donald Tusk mówił: „Tej sprawy nie da się obronić. Tę sprawę trzeba pokazać, wyjaśnić i wyciągnąć konsekwencje personalne.” Żaden z winnych afery hazardowej nie poniósł konsekwencji prawnych.
Mafia hazardowa
W 2000 r. tygodnik “Wprost” opisał korumpowanie posłów przy uchwalaniu ustawy o grach losowych. Ustawę o grach losowych pisano i nowelizowano wedle życzeń hazardowego lobby, które reprezentowali posłowie niemal wszystkich partii. Na łapówki to lobby wydało około 50 mln zł. W hazardowym lobby pierwszorzędną rolę odgrywała mafia pruszkowska, która dzieliła się z politykami dochodami z automatów do gier.
Hazard polityczny
Lobbing w sprawie hazardu w 2000 r. to były nie tylko klasyczne łapówki, ale także wycieczki zagraniczne, prezenty czy wystawne kolacje – mówi jeden z byłych dyrektorów polskiej firmy zajmującej się grami losowymi. – W lobbowanie na rzecz firm hazardowych zaangażowano nie tylko parlamentarzystów, ale też na przykład prawników i dziennikarzy – dodaje
To tylko mafia
Sekuła, Dziewulski, Goryszewski i inni politycy brali pieniądze od mafii – zeznał Jarosław Sokołowski (Masa), lecz prokuratura nie podjęła tych wątków.
Mafia pruszkowska przez lata doglądała interesów grupy polityków SLD. Zaczęło się od maszyn do gier, a potem były milionowe pożyczki. Człowiekiem, który udzielał pożyczek w imieniu “Pruszkowa”, był Bogusław Bagsik. To do niego przychodzili m.in. poseł Jerzy Dziewulski i Ireneusz Sekuła, wicepremier w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Gotówka, którą pożyczali, pochodziła z kieszeni zaprzyjaźnionego z Bagsikiem Andrzeja Kolikowskiego (Pershinga). Pośrednikiem w interesach pomiędzy gangiem a politykami był m.in. Wojciech P. – kandydat na ministra budownictwa w połowie lat 90. Człowiekiem kontaktującym mafię ze światem biznesu i polityki był biznesmen Dariusz W. Prokuratura nie była zainteresowana politycznymi wątkami moich zeznań. Prowadzący śledztwo skupili się jedynie na wątkach kryminalnych. Nie drążyłem tematu, skoro nikt mnie nie pytał o szczegóły. Zorientowałem się, że szansa na to, iż prokuratura podejmie polityczne wątki sprawy, jest po prostu zerowa. Prokuratorzy wręcz bali się słuchać tego, co miałem im do powiedzenia – w ten sposób Jarosław Sokołowski (Masa), świadek koronny w procesie “Pruszkowa”, opisał dziennikarzowi “Wprost” najciekawsze fragmenty swoich zeznań.
Automaty, czyli lewa kasa polityczna.
“W 1990 r. grupa zajmowała się napadami na tiry, wymuszaniem haraczy od restauratorów, odzyskiwaniem długów. Później zaczęły się wymuszenia z agencji towarzyskich. Obecnie grupa największe zyski czerpie z automatów do gier i handlu narkotykami” – zeznał w czerwcu 2000 r. Jarosław Sokołowski.
Nie wiem, jak to się zaczęło, mnie powiedzieli [Zygmunt] Raźniak i Parasol [Janusz Prasol], że dogadali się z SLD. Układ miał polegać na tym, że miejsca, w których wstawiane były maszyny do gier, uznawane były przez grupę jako własne, a właściciele lokali, gdzie były takie maszyny, musieli płacić określoną kwotę od każdej maszyny. Z reguły było to od 50 do 100 USD miesięcznie. Raźniak i Parasol mówili, że ktoś z SLD wskazał im firmy, których maszyny mają być wstawiane. Grupa zapewniała, że będą wstawiane tylko maszyny tych firm i miała z tego określone zyski. Automaty takie ustawione są na terenie całej Polski…” – opowiadał Masa prokuratorom Mierzewskiemu i Grześkiewicz.
Pershing dostał od Malizny [Mirosław Danielak] listę, ja w tym samym czasie dostałem tę samą listę od Parasola. Była to lista sześciu firm wstawiających automaty do gier. Z tych firm nie można było zbierać haraczy. Parasol mówił mi, że są to firmy związane z SLD, finansujące tę partię. Jedna z nich nosiła nazwę Polmatic” – zeznał Sokołowski.
Wiedza operacyjna, a także materiał dowodowy, o którym uzyskałem informacje już po odejściu z resortu, jednoznacznie wskazują, że były powiązania pomiędzy grupą pruszkowską i określonym układem politycznym. Powiązania te dotyczyły właśnie automatów do gier – mówił były szef MSWiA Marek Biernacki.Automaty nie były jedynym interesem, w którym “Pruszków” dzielił się pieniędzmi z politykami. Masa ujawnił m.in. powiązania z “Pruszkowem” Bogdana T., przewodniczącego Rady Warszawy z SLD.