-
Mocny sygnał reżimu Tuska do służb: Nie wolno wam dotykać korupcji wśród elit !
Tusk broni układu korupcyjnego, przeciwko któremu walczyli Kamiński i Wąsik
Policja uprowadziła posłów na sejm z pałacu prezydenckiego.
Politycy PiS więźniami politycznymi.
Policja uprowadziła posłów na sejm z pałacu prezydenckiego – tak aresztowanie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika skomentował Przemysław Czarnek w programie Gość Radia ZET. Jego zdaniem wczoraj dokonano wPolsce „zamachu stanu”.
Byli ministrowie, a obecnie posłowie PiS Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali zatrzymani w Pałacu Prezydenckim. Policja wykorzystała fakt, że prezydent Andrzej Duda był w Belwederze na spotkaniu z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską.
Wiadomość ta wywołała burzę wśród polityków, publicystów i komentatorów w serwisie X.
Zdaniem Czarnka Prezydent RP ułaskawił posłów, skazanych w absurdalny sposób za wykonywanie swoich obowiązków, i to za zgodą sądu.
Po ośmiu latach prezydent potwierdził to ułaskawienie, ale wszyscy to zignorowali na czele z Panem Hołownią. Marszałek Sejmu zignorował prerogatywy prezydenta państwa a na koniec odwołał posiedzenie Sejmu – grzmiał w mocnych słowach podczas rozmowy w Radiu ZET były minister edukacji, nazywając marszałka Hołownię tchórzem.
Z użyciem siły policja weszła do pałacu prezydenckiego i uprowadziła gości Prezydenta RP których on ułaskawił. Natomiast wyroki wydane ws. posłów po ich ułaskawieniu są zbrodnią sądową.
„Uwolnić więźniów politycznych!” – skandowali manifestanci pod komendą!
Z kolei po uprowadzeniu posłów rozpoczęła się manifestacja przeciwko dyktaturze przed Pałacem Prezydenckim, na której pojawiło się mnóstwo osób. Zgromadzone osoby miały transparenty z hasłami takimi jak „Nowe prawo wodza Donalda Tuska to przemoc, bezprawie”, „Tusk łamie konstytucję”, „Tusk jak Adolf, to dyktator”.
Demonstranci pojawili się również pod domem premiera Donalda Tuska w proteście przeciw wydarzeniom z Pałacu Prezydenckiego.
W środę 10 stycznia na skwerze przy ul. Syrokomli zebrało się kilkadziesiąt osób. Skandowano m. in.: „Uwolnić więźniów politycznych”, „Precz z dyktatorem”, „Mariusz i Maciek – bohaterowie”, „Ruda wrona orła nie pokona”. Jeden z demonstrantów przyniósł transparent o symbolicznym kształcie trumny z napisem: „Tu spoczywa polska demokracja poległa w wyniku działań koalicji 13 grudnia”.
Sąd ściga Kamińskiego za operację specjalną CBA z przed 14 lat, która była wymierzona w aferę z odrolnieniem
-
Sąd wznawiając proces Kamińskiego i Wąsika złamał Konstytucję RP i stał się narzędziem politycznej zemsty PO
Czy prawo łaski działa przed uprawomocnieniem się wyroku?
Konstytucja jako ustawa zasadnicza zajmuje najwyższą pozycję w systemie legislacyjnym. To najważniejszy element prawa stanowionego, co oznacza, że ma najwyższe znaczenie ponad wszystkimi innymi aktami prawnymi czy działaniami osób zajmujących różne urzędy. Nad przestrzeganiem zapisów konstytucji czuwa władza sądownicza, w tym przede wszystkim Trybunał Konstytucyjny i Trybunał Stanu.
Konstytucja ma najwyższą moc prawną, dlatego jest najważniejszym katalogiem praw w kraju. Wszystkie akty prawne niższego rzędu, jak ustawy i rozporządzenia, muszą być zgodne z jej zapisami.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 w Art. 139. mówi:
Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.
W prawie, jego rozumieniu i interpretacji jest tak, że jeżeli coś nie jest precyzyjnie zapisane, zakazane, czy nakazane, to wszystko inne jest dozwolone. Chociaż słowo „ułaskawienie” bezpośrednio odnosi się do wyroku sądowego, to nic w Konstytucji nie pisze, że Prezydent ułaskawić może tylko po wyroku prawomocnym, a i abolicja nie jest tu zakazana.
Na stronie internetowej Prezydenta RP czytamy:
Możliwe jest zastosowanie prawa łaski bezpośrednio na podstawie art. 139 Konstytucji RP, w tym także przed uprawomocnieniem się wyroku w postaci tzw. abolicji indywidualnej, co potwierdza orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego.
Sędzia Piotr Mirek uważa, że prawo łaski może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu.
Natomiast Trybunał Konstytucyjny stwierdza, że:
Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że prawo łaski – o którym mowa w art. 139 Konstytucji – jest prerogatywą prezydencką wynikającą z art. 144 ust. 3 pkt 18 Konstytucji. Podkreśla, że należy rozróżniać dwa pojęcia: pojemniejsze znaczeniowo „prawo łaski” oraz węższe − „ułaskawienie”. Drugie pojęcie odnosi się tylko do osób prawomocnie skazanych, w pierwszym zaś, obok całkowitego albo częściowego darowania kary (także złagodzenia jej rygorów), mieści się również akt abolicji indywidualnej, polegający na zakazie wszczęcia postępowania wobec określonej osoby albo na wstrzymaniu i umorzeniu postępowania już wszczętego. Brzmienie art. 139 Konstytucji wskazuje wprost, iż Prezydent może skorzystać z prawa łaski, w tym także dokonać aktu abolicji indywidualnej. Nie można tu mówić o „domniemaniu kompetencji” Prezydenta w zakresie stosowania abolicji indywidualnej, bo wynika ona wprost z posłużenia się przez ustrojodawcę najogólniejszą możliwą formułą…
Postanowienie konstytucyjne wyklucza jedynie możliwość zastosowania prawa łaski wobec osób skazanych przez Trybunał Stanu.
Abolicja indywidualna działa np. w Czechach
Konstytucja Republiki Czeskiej w Artykule 62. mówi, że Prezydent Republiki:
g) daruje lub łagodzi kary nałożone przez sąd, postanawia o niewszczynaniu postępowania karnego, a jeśli zostało wszczęte, o jego przerwaniu i zaciera skazanie.
Innymi słowy, w związku z art. 139 występującym w polskiej Konstytucji, prezydent RP miał prawo w 2015 roku ułaskawić panów Wójcika, Kamińskiego i dwóch innych oficerów CBA.
Ułaskawienie to obowiązuje do dzisiaj. Dlaczego? Otóż nawet, gdyby wyrok 3 lata bezwzględnego więzienia z 2015 roku się uprawomocnił, to Andrzej Duda i tak by ich ułaskawił. W Konstytucji nie ma nic o konieczności uprawomocnieni się wyroku. No i przecież wyrok ogłoszono, on zaistniał.
W czerwcu Sąd Najwyższy uchylił umorzenie sprawy byłych szefów CBA przez Sąd Okręgowy w Warszawie w 2016 roku.
Wąsik i Kamiński zostali skazani w 2015 roku, ale co z tego, że wyrok nie był prawomocny. Przecież Konstytucja jest ustawą zasadniczą, najwyższą, i to na nią powołuje się Prezydent RP – najwyższy organ władzy wykonawczej, w przeciwieństwie do sądów, także Sądu Najwyższego, których wyroki może uchylać.
Śledztwo na zamówienie?
Kuriozalne jest, że dziś nikt nie mówi, dlaczego Kamiński, Wąsik i inni szefowie CBA mają kłopoty.
Cała sprawa wygląda jak sygnał do służb specjalnych, aby nie mogli być zbyt dociekliwi i zbyt dobrze pracować.
Sąd ściga Kamińskiego za “niedozwoloną prowokację”, której celem było zatrzymanie przestępców.
O tym, że wokół śledztwa w sprawie CBA działy się w rzeszowskiej prokuraturze dziwne rzeczy pisała gazeta Rzeczpospolita. Przytoczono opinie śledczych, którzy uważają, że Kamińskiemu postawiono zarzuty na polityczne zlecenie. Ich zdaniem sprawa nadawała się do umorzenia. Padały opinie, że „za brak postępów w śledztwie” odwołano szefową Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Elżbietę Kosior. Jej miejsce zajął młody prokurator z Tarnobrzega Robert Kiliański.
Czy na rzeszowskich prokuratorów rzeczywiście wywierano naciski?
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia
Pojawia się pytanie:
Czy Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia miał prawo wznowić proces byłych szefów CBA? Otóż wygląda to, jakby nie uznawał ułaskawienia Prezydenta Dudy z 2015 roku i orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2018 roku.
Uznając, że ułaskawienie było legalne, to działanie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia było przekroczeniem kompetencji. Tym samy unieważnienie mandatów przez marszałka Hołownię było działaniem pospiesznym i nielegalnym.
Sąd orzekając w drugiej instancji, wymierzył kary po dwa lata więzienia dla Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, a po roku więzienia dla dwóch pozostałych byłych szefów CBA za działania operacyjne podczas „afery gruntowej„.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia podpisał postanowienia o wygaszeniu mandatów posłom PiS Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi.
Kamiński i Wąsik oświadczyli, że nie uznają wyroku sądu.
Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, mówił w TVN24, że „łaska prezydencka była oceniana przez Sąd Najwyższy w kontekście tej sprawy i w tej sprawie zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego łaska prezydencka w żaden sposób nie była skuteczna”.
Taka ocena jest sprzeczna z Konstytucją RP dot. prawa łaski.
Akt łaski
Akt łaski – jako konstytucyjnie określona kompetencja Głowy Państwa – nie podlega kontroli. Prawo do stosowania łaski jest konstytucyjnym uprawnieniem osobistym Prezydenta, wykonywanym bezpośrednio przez Głowę Państwa. Decyzję w przedmiocie stosowania prawa łaski – ułaskawieniu lub odmowie zastosowania tego prawa – Prezydent podejmuje samodzielnie.
Art. 144 ust. 2 Konstytucji umieszcza stosowanie prawa łaski w katalogu prerogatyw Głowy Państwa, zwalniając ten akt z konieczności udzielenia kontrasygnaty przez Prezesa Rady Ministrów. Akt łaski, jako prerogatywa prezydencka, nie podlega kontroli.
Prawo łaski jest wyłączną i niepodlegającą kontroli kompetencją Prezydenta RP wywołującą ostateczne skutki prawne.
Na podstawie art. 190 Konstytucji RP orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.
-
Sąd ściga Kamińskiego za operację specjalną CBA z przed 14 lat, która była wymierzona w aferę z odrolnieniem
Postępowanie w sprawie akcji CBA związane było z tzw. aferą gruntową
Sąd ściga Kamińskiego za „niedozwoloną prowokację”, której celem było zatrzymanie przestępców.
Nie ulega wątpliwości, że Kamiński i Wąsik byli szczególnie zaangażowani w zwalczanie kryminalistów kryjących sie za doktryną Neumana. Fizyczne złamanie tych dzielnych ludzi to priorytet dla nowej władzy.
Mariusz Kamiński informuje premiera Donalda Tuska o aferze hazardowej
Mówiło się, że sprawa ma polityczne tło – tym większe, że Kamiński został podejrzanym tuż po tym, jak powiadomił premiera Donalda Tuska o odkryciu tzw. afery hazardowej.
Mariusz Kamiński poinformował Donalda Tuska o nielegalnych działaniach wokół projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych 12 sierpnia 2009 r. Pod koniec sierpnia 2009 roku funkcjonariusze CBA dowiedzieli się, że Ryszard Sobiesiak ostrzegł Jana Koska o zainteresowaniu się nimi przez CBA. Ich kontakty urwały się. Z ustaleń mediów wynikało, że trop przecieku prowadził do Mirosława Drzewieckiego, to on miał ostrzec biznesmenów, a informacje miał od swojego bliskiego przyjaciela premiera Donalda Tuska.
Premier Donald Tusk odwołał ze stanowiska szefa CBA Mariusza Kamińskiego.
Prezydent Lech Kaczyński mówi „NIE” odwołaniu szefa CBA
Prezydent: odwołanie Kamińskiego bezpodstawne i podejrzane
Prezydent Kaczyński ocenił, że wniosek o odwołanie Kamińskiego jest bezpodstawny i może być związany z wykrytymi przez Biuro nieprawidłowościami w działaniach osób piastujących kierownicze stanowiska państwowe.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie
6 października 2009 prokurator Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie postawił Szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień i popełnienia przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany we wrześniu 2010 do sądu. Piotr Ryba i Andrzej Lepper otrzymali status osób pokrzywdzonych.
Prokuratura uznała, że CBA dopuściło się niezgodnego z prawem stworzenia „fikcyjnej sprawy” ziemi w Muntowie k. Mrągowa, na potrzeby której wytworzono fikcyjną dokumentację do odrolnienia tej ziemi. Ponadto prokuratura uznała za niezgodne z prawem działania operacyjne CBA, które polegały na wręczeniu kontrolowanej łapówki Andrzejowi K. (skazanemu nieprawomocnie w aferze gruntowej). Kamiński odpowiada za to jako szef CBA.
Z zarzutu wynika, że Kamiński – mimo braku uzasadnienia popełnienia przestępstwa w aferze gruntowej – zdecydował się przeprowadzić operację specjalną. Polegała ona na kierowaniu niezgodnymi z prawem działaniami operacyjnymi – wręczenia łapówki Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. oraz „funkcjonariuszom publicznym”. Prokuratura uznaje to za „niedozwoloną prowokację”.
Według zarzutu, Kamiński działał ze „z góry powziętym zamiarem” i odpowiada karnie za działania całej nadzorowanej przez siebie instytucji – powinien był bowiem nie dopuszczać do nadużywania uprawnień przez podległych sobie funkcjonariuszy, co stanowi niedopełnienie obowiązków szefa CBA. „Za jego wiedzą i zgodą podlegli mu funkcjonariusze podrobili szereg dokumentów osób fizycznych i jednostek samorządowych” – głosi uzasadnienie zarzutu.
W tej sprawie stwierdziliśmy kilka przypadków stosowania kontroli operacyjnej bez zgody prokuratora i sądu – podkreśliła rzeczniczka prokuratury Mariola Zarzyka-Rzucidło.
Czy motywacją działań rzeszowskiej prokuratury były względy polityczne?
Czy na pracę rzeszowskiej prokuratury były jakiekolwiek naciski z resortu sprawiedliwości lub z innych źródeł?
Po raz pierwszy w Polsce prokurator ocenił czynności operacyjno-rozpoznawcze służb specjalnych.
Jednocześnie prokurator Łyszczek potwierdził, że prokuratura kilkakrotnie zwracała się o materiały z akcji CBA nawet za pośrednictwem Donalda Tuska.
Akcja CBA została uznana przez prokuraturę za nielegalną prowokację wobec ówczesnego wicepremiera Andrzeja Leppera.
„Zarzuty wobec mnie są bezprawne; wszystkie działania CBA były legalne” – mówił Kamiński.
Dymisja prokuratora Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie w 2010 r.
Kiliański wsławił się niekonwencjonalnym posunięciem: trzy dni przed drugą turą wyborów prezydenckich ogłosił, że Mariusz Kamiński, były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, zostanie w lipcu oskarżony za akcję z 2007 r. w resorcie rolnictwa.
Podanie z wyprzedzeniem takiej informacji zostało odebrane jako umoczenie prokuratury w politykę.
Jakie miał intencje Kiliański, gdy zapowiadał oskarżenie Kamińskiego?
Śledztwo na zamówienie?
O tym, że wokół śledztwa w sprawie CBA działy się w rzeszowskiej prokuraturze dziwne rzeczy pisała gazeta Rzeczpospolita. Przytoczono opinie śledczych, którzy uważają, że Kamińskiemu postawiono zarzuty na polityczne zlecenie. Ich zdaniem sprawa nadawała się do umorzenia. Padały opinie, że „za brak postępów w śledztwie” odwołano szefową Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Elżbietę Kosior. Jej miejsce zajął młody prokurator z Tarnobrzega Robert Kiliański.
Czy na rzeszowskich prokuratorów rzeczywiście wywierano naciski?
Minister zlecił śledztwo w odpowiedzi na pismo Mariusza Kamińskiego z 17 września. Szef CBA skarżył się w nim, że prowadzący rzeszowskie śledztwo prokurator Bogusław Olewiński „sygnalizował podczas rozmów po przesłuchaniach funkcjonariuszom CBA, że uniemożliwiono mu umorzenie sprawy. Naciski na jego osobę wywierał ówczesny prokurator krajowy Marek Staszak”. Kamiński twierdzi, że Staszak miał namawiać Olewińskiego, by postawić mu zarzuty. Rzeszowski prokurator żądał polecenia na piśmie i podkreślał, że obawia się zwolnienia.
-
„Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy”. 14 lat temu wybuchła afera hazardowa
Mija 14 lat od wybuchu afery hazardowej.
Doprowadziła ona do miliardowych strat. W jej wyniku nastąpiły duże przetasowania w ówczesnej ekipie rządzącej, do dymisji podał się m.in. ówcześni: szef MSWiA Grzegorz Schetyna, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Adam Szejnfeld, rzecznik prasowy rządu Paweł Graś, sekretarz stanu w KPRM Rafał Grupiński, sekretarz stanu w KPRM Sławomir Nowak.
Po latach zarzuty w sprawie usłyszał b. wiceminister finansów.
Rozmowy „biznesmenów” z działaczami PO
Afera hazardowa wybuchła 1 października 2009 roku, kiedy w „Rzeczpospolitej” opublikowano artykuł Cezarego Gmyza, w którym ujawniono kulisy prac nad nowelizacją ustawy hazardowej. W tekście wskazano na kontakty świata biznesu, mafii i polityków rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej.
W artykule zostały ujawnione stenogramy rozmów szefa klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem
Chodziło o lobbing polityczny w trakcie prac nad nowelizacją ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych. W rozmowach uczestniczyli też m.in. lobbysta Jan Kosek i znajomi Chlebowskiego, pośredniczący w umawianiu spotkań. Według stenogramów Sobiesiak twierdził, że w tej sprawie rozmawiał również z ministrem sportu i turystyki Mirosławem Drzewieckim.
Rozmowy dotyczyły projektowanego art. 47a ust. 2 ustawy. Z podsłuchów wynikało, że biznesmeni naciskali na polityków PO, by dopłaty wykreślono z nowelizacji ustawy.
Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek chcieli doprowadzić do dymisji niewygodnego dla nich wiceministra finansów Jacka Kapicy, który chciał doprowadzić do nałożenia dodatkowych opłat na automaty do gier hazardowych.
CBA podsłuchało rozmowę, z której z kolei wynikało, że Ryszard Sobiesiak powiedział Zbigniewowi Chlebowskiemu o pomyśle, by w Sejmie „znaleźć jakiegoś idiotę nie z ich partii, żeby wstał i opowiedział wszystkie głupoty”. Chodziło o uderzenie w Jacka Kapicę, „… żeby go upier…”. Sobiesiak dodał, że jedzie w tej sprawie do Drzewieckiego.
„Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy”
„Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo. Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa.” – mówił Zbigniew Chlebowski Ryszardowi Sobiesiakowi. W rozmowach padały imiona „Miro” i Grześ”. Chodziło o Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetynę. Jedno ze spotkań Zbigniewa Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem odbyło się na cmentarzu.
Naciski odniosły skutek, ponieważ w marcu 2009 roku, w projekcie nowelizacji dopłaty były. 30 czerwca 2009 roku minister sportu Mirosław Drzewiecki wysłał pismo do ministra finansów, w którym poprosił o ich wykreślenie. Stwierdził, że wprowadzenie ich jest „niecelowe”, bo zmieniły się plany inwestycji przed Euro 2012.
12 sierpnia 2009 roku ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poinformował Donalda Tuska o nielegalnych działaniach wokół projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Pod koniec sierpnia 2009 roku funkcjonariusze CBA dowiedzieli się, że Ryszard Sobiesiak poinformował Jana Koska o zainteresowaniu się nimi przez CBA. Ich kontakty urwały się. Z ustaleń mediów wynikało, że trop przecieku prowadził do Mirosława Drzewieckiego, to on miał ostrzec biznesmenów, a wiedzę tym miał od swojego bliskiego przyjaciela premiera Donalda Tuska.
Tusk odwołał Kamińskiego 13 października 2009 r.
CBA złożyło doniesienie do prokuratora generalnego w sprawie „zagrożenia interesu ekonomicznego Państwa w związku z przygotowywaniem projektu ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych”, prognozując ewentualne straty budżetu państwa z tytułu nieobjęcia automatów o niskich wygranych dopłatą, na 469 mln zł. 1 października 2009 roku Zbigniew Chlebowski został zawieszony w pełnieniu funkcji przewodniczącego klubu parlamentarnego PO, a 5 października Mirosław Drzewiecki podał się do dymisji.
Skutkiem afery było również uchwalenie w przyspieszonym tempie ustawy hazardowej, która według założeń miała ograniczyć hazard w Polsce.
W sprawie afery hazardowej powołana też została komisja śledcza, która w raporcie końcowym negatywnie oceniła sposób prowadzenia prac nad ustawą przez zaangażowane w nią ministerstwa. Wykazała też szereg naruszeń przepisów Regulaminu pracy Rady Ministrów, jak i działań nierzetelnych i niecelowych.
Jak ustalili dziennikarze „Rzeczpospolitej” Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek wpłacili pieniądze na fundusz wyborczy PO. Ryszard Sobiesiak wpłacił w 2006 roku 10 tys. zł., a Jan Kosek wraz z żoną w 2005 roku przelali na fundusz wyborczy Platformy łącznie 18 tys zł. Pieniądze od biznesmenów miały konkretnych adresatów: Jan Kosek wspomógł Zbigniewa Chlebowskiego, Ryszard Sobiesiak – Jarosława Charłampowicza.
Premier Donald Tusk mówił: „Tej sprawy nie da się obronić. Tę sprawę trzeba pokazać, wyjaśnić i wyciągnąć konsekwencje personalne.” Żaden z winnych afery hazardowej nie poniósł konsekwencji prawnych.
Mafia hazardowa
W 2000 r. tygodnik „Wprost” opisał korumpowanie posłów przy uchwalaniu ustawy o grach losowych. Ustawę o grach losowych pisano i nowelizowano wedle życzeń hazardowego lobby, które reprezentowali posłowie niemal wszystkich partii. Na łapówki to lobby wydało około 50 mln zł. W hazardowym lobby pierwszorzędną rolę odgrywała mafia pruszkowska, która dzieliła się z politykami dochodami z automatów do gier.
Hazard polityczny
Lobbing w sprawie hazardu w 2000 r. to były nie tylko klasyczne łapówki, ale także wycieczki zagraniczne, prezenty czy wystawne kolacje – mówi jeden z byłych dyrektorów polskiej firmy zajmującej się grami losowymi. – W lobbowanie na rzecz firm hazardowych zaangażowano nie tylko parlamentarzystów, ale też na przykład prawników i dziennikarzy – dodaje
To tylko mafia
Sekuła, Dziewulski, Goryszewski i inni politycy brali pieniądze od mafii – zeznał Jarosław Sokołowski (Masa), lecz prokuratura nie podjęła tych wątków.
Mafia pruszkowska przez lata doglądała interesów grupy polityków SLD. Zaczęło się od maszyn do gier, a potem były milionowe pożyczki. Człowiekiem, który udzielał pożyczek w imieniu „Pruszkowa”, był Bogusław Bagsik. To do niego przychodzili m.in. poseł Jerzy Dziewulski i Ireneusz Sekuła, wicepremier w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Gotówka, którą pożyczali, pochodziła z kieszeni zaprzyjaźnionego z Bagsikiem Andrzeja Kolikowskiego (Pershinga). Pośrednikiem w interesach pomiędzy gangiem a politykami był m.in. Wojciech P. – kandydat na ministra budownictwa w połowie lat 90. Człowiekiem kontaktującym mafię ze światem biznesu i polityki był biznesmen Dariusz W. Prokuratura nie była zainteresowana politycznymi wątkami moich zeznań. Prowadzący śledztwo skupili się jedynie na wątkach kryminalnych. Nie drążyłem tematu, skoro nikt mnie nie pytał o szczegóły. Zorientowałem się, że szansa na to, iż prokuratura podejmie polityczne wątki sprawy, jest po prostu zerowa. Prokuratorzy wręcz bali się słuchać tego, co miałem im do powiedzenia – w ten sposób Jarosław Sokołowski (Masa), świadek koronny w procesie „Pruszkowa”, opisał dziennikarzowi „Wprost” najciekawsze fragmenty swoich zeznań.
Automaty, czyli lewa kasa polityczna.
„W 1990 r. grupa zajmowała się napadami na tiry, wymuszaniem haraczy od restauratorów, odzyskiwaniem długów. Później zaczęły się wymuszenia z agencji towarzyskich. Obecnie grupa największe zyski czerpie z automatów do gier i handlu narkotykami” – zeznał w czerwcu 2000 r. Jarosław Sokołowski.
Nie wiem, jak to się zaczęło, mnie powiedzieli [Zygmunt] Raźniak i Parasol [Janusz Prasol], że dogadali się z SLD. Układ miał polegać na tym, że miejsca, w których wstawiane były maszyny do gier, uznawane były przez grupę jako własne, a właściciele lokali, gdzie były takie maszyny, musieli płacić określoną kwotę od każdej maszyny. Z reguły było to od 50 do 100 USD miesięcznie. Raźniak i Parasol mówili, że ktoś z SLD wskazał im firmy, których maszyny mają być wstawiane. Grupa zapewniała, że będą wstawiane tylko maszyny tych firm i miała z tego określone zyski. Automaty takie ustawione są na terenie całej Polski…” – opowiadał Masa prokuratorom Mierzewskiemu i Grześkiewicz.
Pershing dostał od Malizny [Mirosław Danielak] listę, ja w tym samym czasie dostałem tę samą listę od Parasola. Była to lista sześciu firm wstawiających automaty do gier. Z tych firm nie można było zbierać haraczy. Parasol mówił mi, że są to firmy związane z SLD, finansujące tę partię. Jedna z nich nosiła nazwę Polmatic” – zeznał Sokołowski.
Wiedza operacyjna, a także materiał dowodowy, o którym uzyskałem informacje już po odejściu z resortu, jednoznacznie wskazują, że były powiązania pomiędzy grupą pruszkowską i określonym układem politycznym. Powiązania te dotyczyły właśnie automatów do gier – mówił były szef MSWiA Marek Biernacki.Automaty nie były jedynym interesem, w którym „Pruszków” dzielił się pieniędzmi z politykami. Masa ujawnił m.in. powiązania z „Pruszkowem” Bogdana T., przewodniczącego Rady Warszawy z SLD.
LEWE AUTOMATY, LOMBARDY I TRENINGI GROM-U
GIGANTYCZNA AFERA: Totalizator Sportowy i Mafia – Promatic – BetFan
-
Kim jest kobieta, która zaatakowała i opluła w Sejmie Brauna?
Gudzińska dopuściła się skandalicznego zachowania.
Magdalena Gudzińska-Adamczyk to kobieta, która jako jedyna zdołała podjąć próbę zaatakowania Grzegorza Brauna podczas użycia gaśnicy w Sejmie.
Poseł Grzegorz Braun 12 grudnia użył gaśnicy proszkowej do zgaszenia chanukiji, zapalonej zgodnie z 17-letnim zwyczajem w Sejmie. Próbowała mu w tym przeszkodzić biorąca udział w uroczystości zapalania świec Gudzińska-Adamczyk, lekarka.
Kobieta miała swoim ciałem zasłonić chanukę, szarpać, opluć i kopnąć posła Brauna.
Lekarka jakiś czas po wydarzeniu symulowała, że straciła przytomność.
Z najnowszych informacji wynika, że niby nie może mówić, wywiadu o swoim stanie zdrowia udzieliła SMS-owo.
Skandaliczny incydent, którego dopuściła się Magdalena Gudzińska-Adamczyk, obiegł nie tylko polskie, ale również światowe media.
Jak przekazała lekarka, gdy zobaczyła, że Braun biegnie z gaśnicą, myślała, że komuś stała się krzywda i chciała mu udzielić pierwszej pomocy.
Kiedy zrozumiała, że Braun chce podnieść rękę na jej symbol religijny, zaatakowała go i stanęła na drodze strumienia gaśnicy proszkowej. Wolała przyjać proszek z gaśnicy prosto w twarz niż żeby chanuka miała być zgaszona. Miała również zaatakować i ubliżać posłowi.
Kobieta na własne życzenie została opryskana proszkiem z gaśnicy, co spowodowało u niej zaostrzenie astmy i problemy ze wzrokiem.
Na nagraniach z incydentu wyraźnie widać, że kobieta atakuje i szarpie Grzegorza Brauna.
Magdalena Gudzińska-Adamczyk najpierw zaczęła szarpać posła, następnie napluła mu na twarz, a na końcu kopnęła! Potem powiedziała:”mam prawo bronić mojego symbolu religijnego”!
To jest mój symbol religijny, ja mam prawo go bronić, bo żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju. A nikt nie ma prawa kierować mi w twarz gaśnicy proszkowej, dlatego że ja bronię swojego symbolu religijnego – relacjonowała dziennikarzom kobieta.
W Sejmie, jak co roku, odbyło się zapalenie świecy chanukowej. Nagle poseł Braun wyszedł z gaśnicą proszkową. Myślałam, że coś się stało. Jestem lekarzem, więc ruszyłam, żeby pomóc. Myślałam, że ktoś się poparzył, coś się zapaliło, ale okazało się, że on tą gaśnicą proszkową atakuje Chanukiję, czyli świecznik ze świecą chanukową, symbol religijny, rzecz dla mnie ważną, więc stanęłam mu na drodze i on wtedy prysnął mi gaśnicą proszkową w twarz – dodała.
Magdalena Gudzińska-Adamczyk przyznała, że „jest to dla niej nie do pomyślenia”. – Jesteśmy w Polsce, w XXI wieku, to nie jest 1939 rok, tak? – pytała podczas rozmowy z dziennikarzami.
Grzegorz Braun uważa się za poszkodowanego. Chce ścigania Gudzińskiej-Adamczyk
Poseł Grzegorz Braun twierdzi, że Gudzińska-Adamczyk zaatakowała go „słowem i czynem, w tym kopniakiem. Uważa więc, że to on jest osobą poszkodowaną i spodziewa się, że naruszenie jego nietykalności jako chronionego immunitetem posła będzie ścigane z urzędu.
Tymczasem Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział już, że do prokuratury zostanie złożony wniosek o możliwości popełnienia przez Grzegorza Brauna przestępstwa.
Za obrazę chanuki poseł Braun został ukarany przez Prezydium Sejmu najwyższymi przewidzianymi prawem karami: został wykluczony z bieżącego posiedzenia izby, odebrano mu też połowę uposażenia na trzy miesiące i całą dietę poselską na sześć miesięcy.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar, wrogo nastawiony do Konfederacji, zapowiedział, że zostanie złozony wniosek o uchylenie immunitetu Brauna.
Ks. Isakowicz-Zaleski: Dlaczego judaizm jest w Sejmie wyróżniony? Była Chanuka, a nie ma Adwentu
-
COP28: Czy to „początek końca” paliw kopalnych?
Owacja na stojąco, na międzynarodowej konferencji klimatycznej COP28, wywołało uzgodnienie historycznego porozumienia, które obejmowało zobowiązanie do „odchodzenia” od paliw kopalnych.
Jednak język porozumienia nie był tak ostry, jak życzyliby sobie działacze klimatyczni, ponieważ nie zawierał obietnicy całkowitego wycofania zanieczyszczających źródeł energii.
Jednak wzmianka o samych paliwach kopalnych, i to w kraju przyjmującym bogatym w ropę naftową, to duży krok naprzód.
Co tak naprawdę oznacza porozumienie COP28 dotyczące „odchodzenia” od paliw kopalnych?
„Odejście od paliw kopalnych” oznacza, że energia odnawialna będzie z czasem rosnąć i będzie stopniowo zastępowana paliwami kopalnymi.
Podczas ostatniej konferencji ONZ w sprawie zmian klimatycznych, która odbyła się w Dubaju, prawie 200 krajów po raz pierwszy zobowiązało się do „odchodzenia od paliw kopalnych”.
Negocjatorzy COP28 opisali je jako „historyczne” i „przełomowe” porozumienie w sprawie globalnych wysiłków na rzecz osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r.
Wielu klimatologów kwestionuje jednak wpływ, jaki będzie to miało, a inni są ogólnie sceptyczni co do procesu COP.
-
Afera wiatrakowa. „Na słupa” – nowa metoda procedowania ustaw przez PO
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tzw. ustawy wiatrakowej
Minister Sprawiedliwości przekazał we wtorek, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa płatnej protekcji w związku z przygotowaniem projektu tzw. ustawy wiatrakowej, który złożyli posłowie KO oraz Polski 2050.
Nie milkną echa tzw. afery wiatrakowej. Chodzi w niej o to, że posłowie ugrupowań, które prawdopodobnie utworzą nowy rząd, złożyli projekt, w którym założono liberalizację prawa dot. lokalizacji wiatraków. Odległość miałaby być uzależniona od tego, czy urządzenie jest nowoczesne i ciche, czy głośniejsze.
Zdaniem PiS projekt był pisany pod dyktando lobbystów. Zgodnie z narracją przyjętą w kampanii wyborczej, „trop” miałby wieść do Niemiec. Prawo i Sprawiedliwość złożyło w tej sprawie do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Kto jest autorem projektu, jaki był tego cel? Fogiel: powołanie komisji śledczej jest zasadne!
Kontrowersje wzbudził też fakt, że zapisy zostały „wrzucone” do ustawy, która miałaby zamrozić ceny energii.
Co więcej, posłowie PiS podnieśli larum, że przepisy umożliwią wywłaszczanie Polaków pod budowę elektrowni wiatrowych.
Sprawa zostanie prześwietlona przez śledczych, jak poinformował minister sprawiedliwości Marcin Warchoł za pośrednictwem PAP.
Prokuratorzy zbadają okoliczności powstania projektu, a przede wszystkim, kto jest faktycznym jego autorem. Treść zawiadomień wskazuje bowiem na nieuprawnioną działalność lobbingową czy wręcz działania o charakterze korupcyjnym – poinformował minister sprawiedliwości.
PAP przy okazji podaje, że śledztwo obejmie także kwestie związane z podejrzeniem popełnienia przestępstwa manipulacji akcjami giełdowymi spółki Orlen.
Nagły spadek notowań o prawie 8 procent tuż po prezentacji raportu i publicznym ogłoszeniu, że spółka zostanie obciążona wielomiliardowymi kosztami zamrożenia cen energii i ciepła, był bezprecedensowy. I każe postawić pytanie: kto, do tego doprowadził i co na tym zyskał – stwierdził Warchoł.
Na pytanie TVP Info o to, kto pisał tzw. ustawę wiatrakową, Hołownia odpowiedział, że „tworzyli ją posłowie i eksperci KO, Polski 2050”. Marszałek stwierdził, że „afera” wynika ze złego zakomunikowania proponowanych zmian.
Premier Mateusz Morawiecki odnosząc się do tego projektu w poniedziałek na konferencji prasowej ocenił, że jest to „jeden z największych bubli prawnych wyprodukowanych przez ostatnich 30 lat”.
Dlatego domagamy się komisji śledczej, która sprawdzi, kto wpisał te przepisy do „lex Kloska” (od nazwiska posłanki Polski 2050 Pauliny Hennig-Kloski – red.) – oświadczył premier.
“Obóz demokratyczny” wprowadził nową kategorię posła. “Posła-słupa” odczytującego ustawę lobbysty, który siedzi obok i pilnuje czy dobrze ją odczyta.