Home

  • Mocny sygnał reżimu Tuska do służb: Nie wolno wam dotykać korupcji wśród elit !

    Mocny sygnał reżimu Tuska do służb: Nie wolno wam dotykać korupcji wśród elit !

    Tusk broni układu korupcyjnego, przeciwko któremu walczyli Kamiński i Wąsik

    Maciej Małecki:

    Donald Tusk zamykając Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika wysyła mocny sygnał strachu do funkcjonariuszy wszystkich służb nie wolno wam dotykać korupcji wśród elit. Elity mają być bezkarne. Bo jeśli dotkniecie elit, jeśli ujawnicie korupcję tak jak robił to Kamiński, tak jak robił to Wąsik, wśród ludzi salonu to to poniesiecie takie konsekwencje jak oni.

    Policja uprowadziła posłów na sejm z pałacu prezydenckiego.

    Politycy PiS więźniami politycznymi.

    Policja uprowadziła posłów na sejm z pałacu prezydenckiego – tak aresztowanie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika skomentował Przemysław Czarnek w programie Gość Radia ZET. Jego zdaniem wczoraj dokonano wPolsce „zamachu stanu”.

    Byli ministrowie, a obecnie posłowie PiS Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali zatrzymani w Pałacu Prezydenckim. Policja wykorzystała fakt, że prezydent Andrzej Duda był w Belwederze na spotkaniu z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską.

    Wiadomość ta wywołała burzę wśród polityków, publicystów i komentatorów w serwisie X.

    Zdaniem Czarnka Prezydent RP ułaskawił posłów, skazanych w absurdalny sposób za wykonywanie swoich obowiązków, i to za zgodą sądu.

    Po ośmiu latach prezydent potwierdził to ułaskawienie, ale wszyscy to zignorowali na czele z Panem Hołownią. Marszałek Sejmu zignorował prerogatywy prezydenta państwa a na koniec odwołał posiedzenie Sejmu – grzmiał w mocnych słowach podczas rozmowy w Radiu ZET były minister edukacji, nazywając marszałka Hołownię tchórzem.

    Z użyciem siły policja weszła do pałacu prezydenckiego i uprowadziła gości Prezydenta RP których on ułaskawił. Natomiast wyroki wydane ws. posłów po ich ułaskawieniu są zbrodnią sądową.

    „Uwolnić więźniów politycznych!” – skandowali manifestanci pod komendą!

    Z kolei po uprowadzeniu posłów rozpoczęła się manifestacja przeciwko dyktaturze przed Pałacem Prezydenckim, na której pojawiło się mnóstwo osób. Zgromadzone osoby miały transparenty z hasłami takimi jak „Nowe prawo wodza Donalda Tuska to przemoc, bezprawie”, „Tusk łamie konstytucję”, „Tusk jak Adolf, to dyktator”.

    Demonstranci pojawili się również pod domem premiera Donalda Tuska w proteście przeciw wydarzeniom z Pałacu Prezydenckiego.

    W środę 10 stycznia na skwerze przy ul. Syrokomli zebrało się kilkadziesiąt osób. Skandowano m. in.: „Uwolnić więźniów politycznych”, „Precz z dyktatorem”, „Mariusz i Maciek – bohaterowie”, „Ruda wrona orła nie pokona”. Jeden z demonstrantów przyniósł transparent o symbolicznym kształcie trumny z napisem: „Tu spoczywa polska demokracja poległa w wyniku działań koalicji 13 grudnia”.

    Sąd ściga Kamińskiego za operację specjalną CBA z przed 14 lat, która była wymierzona w aferę z odrolnieniem

    https://newsinsider.pl/afera-gruntowa

  • Sąd wznawiając proces Kamińskiego i Wąsika złamał Konstytucję RP i stał się narzędziem politycznej zemsty PO

    Sąd wznawiając proces Kamińskiego i Wąsika złamał Konstytucję RP i stał się narzędziem politycznej zemsty PO

    Czy prawo łaski działa przed uprawomocnieniem się wyroku?

    Konstytucja jako ustawa zasadnicza zajmuje najwyższą pozycję w systemie legislacyjnym. To najważniejszy element prawa stanowionego, co oznacza, że ma najwyższe znaczenie ponad wszystkimi innymi aktami prawnymi czy działaniami osób zajmujących różne urzędy. Nad przestrzeganiem zapisów konstytucji czuwa władza sądownicza, w tym przede wszystkim Trybunał Konstytucyjny i Trybunał Stanu.

    Konstytucja ma najwyższą moc prawną, dlatego jest najważniejszym katalogiem praw w kraju. Wszystkie akty prawne niższego rzędu, jak ustawy i rozporządzenia, muszą być zgodne z jej zapisami.

    Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 w Art. 139. mówi:

    Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.

    W prawie, jego rozumieniu i interpretacji jest tak, że jeżeli coś nie jest precyzyjnie zapisane, zakazane, czy nakazane, to wszystko inne jest dozwolone. Chociaż słowo „ułaskawienie” bezpośrednio odnosi się do wyroku sądowego, to nic w Konstytucji nie pisze, że Prezydent ułaskawić może tylko po wyroku prawomocnym, a i abolicja nie jest tu zakazana.

    Na stronie internetowej Prezydenta RP czytamy:

    Możliwe jest zastosowanie prawa łaski bezpośrednio na podstawie art. 139 Konstytucji RP, w tym także przed uprawomocnieniem się wyroku w postaci tzw. abolicji indywidualnej, co potwierdza orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego.

    Sędzia Piotr Mirek uważa, że prawo łaski może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu.

    Natomiast Trybunał Konstytucyjny stwierdza, że:

    Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że prawo łaski – o którym mowa w art. 139 Konstytucji – jest prerogatywą prezydencką wynikającą z art. 144 ust. 3 pkt 18 Konstytucji. Podkreśla, że należy rozróżniać dwa pojęcia: pojemniejsze znaczeniowo „prawo łaski” oraz węższe − „ułaskawienie”. Drugie pojęcie odnosi się tylko do osób prawomocnie skazanych, w pierwszym zaś, obok całkowitego albo częściowego darowania kary (także złagodzenia jej rygorów), mieści się również akt abolicji indywidualnej, polegający na zakazie wszczęcia postępowania wobec określonej osoby albo na wstrzymaniu i umorzeniu postępowania już wszczętego. Brzmienie art. 139 Konstytucji wskazuje wprost, iż Prezydent może skorzystać z prawa łaski, w tym także dokonać aktu abolicji indywidualnej. Nie można tu mówić o „domniemaniu kompetencji” Prezydenta w zakresie stosowania abolicji indywidualnej, bo wynika ona wprost z posłużenia się przez ustrojodawcę najogólniejszą możliwą formułą…

    Postanowienie konstytucyjne wyklucza jedynie możliwość zastosowania prawa łaski wobec osób skazanych przez Trybunał Stanu.

    Abolicja indywidualna działa np. w Czechach

    Konstytucja Republiki Czeskiej w Artykule 62. mówi, że Prezydent Republiki:

    g) daruje lub łagodzi kary nałożone przez sąd, postanawia o niewszczynaniu postępowania karnego, a jeśli zostało wszczęte, o jego przerwaniu i zaciera skazanie.

    Innymi słowy, w związku z art. 139 występującym w polskiej Konstytucji, prezydent RP miał prawo w 2015 roku ułaskawić panów Wójcika, Kamińskiego i dwóch innych oficerów CBA.

    Ułaskawienie to obowiązuje do dzisiaj. Dlaczego? Otóż nawet, gdyby wyrok 3 lata bezwzględnego więzienia z 2015 roku się uprawomocnił, to Andrzej Duda i tak by ich ułaskawił. W Konstytucji nie ma nic o konieczności uprawomocnieni się wyroku. No i przecież wyrok ogłoszono, on zaistniał.

    W czerwcu Sąd Najwyższy uchylił umorzenie sprawy byłych szefów CBA przez Sąd Okręgowy w Warszawie w 2016 roku.

    Wąsik i Kamiński zostali skazani w 2015 roku, ale co z tego, że wyrok nie był prawomocny. Przecież Konstytucja jest ustawą zasadniczą, najwyższą, i to na nią powołuje się Prezydent RP – najwyższy organ władzy wykonawczej, w przeciwieństwie do sądów, także Sądu Najwyższego, których wyroki może uchylać.

    Śledztwo na zamówienie?

    Kuriozalne jest, że dziś nikt nie mówi, dlaczego Kamiński, Wąsik i inni szefowie CBA mają kłopoty.

    Cała sprawa wygląda jak sygnał do służb specjalnych, aby nie mogli być zbyt dociekliwi i zbyt dobrze pracować.

    Sąd ściga Kamińskiego za “niedozwoloną prowokację”, której celem było zatrzymanie przestępców.

    O tym, że wokół śledztwa w sprawie CBA działy się w rzeszowskiej prokuraturze dziwne rzeczy pisała gazeta Rzeczpospolita. Przytoczono opinie śledczych, którzy uważają, że Kamińskiemu postawiono zarzuty na polityczne zlecenie. Ich zdaniem sprawa nadawała się do umorzenia. Padały opinie, że „za brak postępów w śledztwie” odwołano szefową Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Elżbietę Kosior. Jej miejsce zajął młody prokurator z Tarnobrzega Robert Kiliański.

    Czy na rzeszowskich prokuratorów rzeczywiście wywierano naciski?

    Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia

    Pojawia się pytanie:

    Czy Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia miał prawo wznowić proces byłych szefów CBA? Otóż wygląda to, jakby nie uznawał ułaskawienia Prezydenta Dudy z 2015 roku i orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2018 roku.

    Uznając, że ułaskawienie było legalne, to działanie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia było przekroczeniem kompetencji. Tym samy unieważnienie mandatów przez marszałka Hołownię było działaniem pospiesznym i nielegalnym.

    Sąd orzekając w drugiej instancji, wymierzył kary po dwa lata więzienia dla Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, a po roku więzienia dla dwóch pozostałych byłych szefów CBA za działania operacyjne podczas „afery gruntowej„.

    Marszałek Sejmu Szymon Hołownia podpisał postanowienia o wygaszeniu mandatów posłom PiS Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi.

    Kamiński i Wąsik oświadczyli, że nie uznają wyroku sądu.

    Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, mówił w TVN24, że „łaska prezydencka była oceniana przez Sąd Najwyższy w kontekście tej sprawy i w tej sprawie zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego łaska prezydencka w żaden sposób nie była skuteczna”.

    Taka ocena jest sprzeczna z Konstytucją RP dot. prawa łaski.

    Akt łaski

    Akt łaski – jako konstytucyjnie określona kompetencja Głowy Państwa – nie podlega kontroli. Prawo do stosowania łaski jest konstytucyjnym uprawnieniem osobistym Prezydenta, wykonywanym bezpośrednio przez Głowę Państwa. Decyzję w przedmiocie stosowania prawa łaski – ułaskawieniu lub odmowie zastosowania tego prawa – Prezydent podejmuje samodzielnie.

    Art. 144 ust. 2 Konstytucji umieszcza stosowanie prawa łaski w katalogu prerogatyw Głowy Państwa, zwalniając ten akt z konieczności udzielenia kontrasygnaty przez Prezesa Rady Ministrów. Akt łaski, jako prerogatywa prezydencka, nie podlega kontroli.

    Prawo łaski jest wyłączną i niepodlegającą kontroli kompetencją Prezydenta RP wywołującą ostateczne skutki prawne.

    Na podstawie art. 190 Konstytucji RP orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.

  • Sąd ściga Kamińskiego za operację specjalną CBA z przed 14 lat, która była wymierzona w aferę z odrolnieniem

    Sąd ściga Kamińskiego za operację specjalną CBA z przed 14 lat, która była wymierzona w aferę z odrolnieniem

    Postępowanie w sprawie akcji CBA związane było z tzw. aferą gruntową

    Sąd ściga Kamińskiego za „niedozwoloną prowokację”, której celem było zatrzymanie przestępców.

    Nie ulega wątpliwości, że Kamiński i Wąsik byli szczególnie zaangażowani w zwalczanie kryminalistów kryjących sie za doktryną Neumana. Fizyczne złamanie tych dzielnych ludzi to priorytet dla nowej władzy.

    Mariusz Kamiński informuje premiera Donalda Tuska o aferze hazardowej

    Mówiło się, że sprawa ma polityczne tło – tym większe, że Kamiński został podejrzanym tuż po tym, jak powiadomił premiera Donalda Tuska o odkryciu tzw. afery hazardowej.

    Mariusz Kamiński poinformował Donalda Tuska o nielegalnych działaniach wokół projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych 12 sierpnia 2009 r. Pod koniec sierpnia 2009 roku funkcjonariusze CBA dowiedzieli się, że Ryszard Sobiesiak ostrzegł Jana Koska o zainteresowaniu się nimi przez CBA. Ich kontakty urwały się. Z ustaleń mediów wynikało, że trop przecieku prowadził do Mirosława Drzewieckiego, to on miał ostrzec biznesmenów, a informacje miał od swojego bliskiego przyjaciela premiera Donalda Tuska.

    Premier Donald Tusk odwołał ze stanowiska szefa CBA Mariusza Kamińskiego.

    Prezydent Lech Kaczyński mówi „NIE” odwołaniu szefa CBA

    Prezydent: odwołanie Kamińskiego bezpodstawne i podejrzane

    Prezydent Kaczyński ocenił, że wniosek o odwołanie Kamińskiego jest bezpodstawny i może być związany z wykrytymi przez Biuro nieprawidłowościami w działaniach osób piastujących kierownicze stanowiska państwowe.

    Lech Kaczyński napisał:

    Nie pozostaje zatem nic innego jak ocenić, iż zamiar odwołania Mariusza Kamińskiego ze stanowiska szefa CBA jest w sensie prawnym całkowicie bezpodstawny i trudno oprzeć się wrażeniu, że może on być faktycznie związany z wykrytymi przez tę służbę, nagłośnionymi ostatnio przez media, nieprawidłowościami w działaniach osób piastujących kierownicze stanowiska państwowe.

    Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie

    6 października 2009 prokurator Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie postawił Szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień i popełnienia przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany we wrześniu 2010 do sądu. Piotr Ryba i Andrzej Lepper otrzymali status osób pokrzywdzonych.

    Prokuratura uznała, że CBA dopuściło się niezgodnego z prawem stworzenia „fikcyjnej sprawy” ziemi w Muntowie k. Mrągowa, na potrzeby której wytworzono fikcyjną dokumentację do odrolnienia tej ziemi. Ponadto prokuratura uznała za niezgodne z prawem działania operacyjne CBA, które polegały na wręczeniu kontrolowanej łapówki Andrzejowi K. (skazanemu nieprawomocnie w aferze gruntowej). Kamiński odpowiada za to jako szef CBA.

    Z zarzutu wynika, że Kamiński – mimo braku uzasadnienia popełnienia przestępstwa w aferze gruntowej – zdecydował się przeprowadzić operację specjalną. Polegała ona na kierowaniu niezgodnymi z prawem działaniami operacyjnymi – wręczenia łapówki Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. oraz „funkcjonariuszom publicznym”. Prokuratura uznaje to za „niedozwoloną prowokację”.

    Według zarzutu, Kamiński działał ze „z góry powziętym zamiarem” i odpowiada karnie za działania całej nadzorowanej przez siebie instytucji – powinien był bowiem nie dopuszczać do nadużywania uprawnień przez podległych sobie funkcjonariuszy, co stanowi niedopełnienie obowiązków szefa CBA. „Za jego wiedzą i zgodą podlegli mu funkcjonariusze podrobili szereg dokumentów osób fizycznych i jednostek samorządowych” – głosi uzasadnienie zarzutu.

    W tej sprawie stwierdziliśmy kilka przypadków stosowania kontroli operacyjnej bez zgody prokuratora i sądu – podkreśliła rzeczniczka prokuratury Mariola Zarzyka-Rzucidło.

    Czy motywacją działań rzeszowskiej prokuratury były względy polityczne?

    Czy na pracę rzeszowskiej prokuratury były jakiekolwiek naciski z resortu sprawiedliwości lub z innych źródeł?

    Po raz pierwszy w Polsce prokurator ocenił czynności operacyjno-rozpoznawcze służb specjalnych.

    Jednocześnie prokurator Łyszczek potwierdził, że prokuratura kilkakrotnie zwracała się o materiały z akcji CBA nawet za pośrednictwem Donalda Tuska.

    Akcja CBA została uznana przez prokuraturę za nielegalną prowokację wobec ówczesnego wicepremiera Andrzeja Leppera.

    Zarzuty wobec mnie są bezprawne; wszystkie działania CBA były legalne” – mówił Kamiński.

    Dymisja prokuratora Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie w 2010 r.

    Kiliański wsławił się niekonwencjonalnym posunięciem: trzy dni przed drugą turą wyborów prezydenckich ogłosił, że Mariusz Kamiński, były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, zostanie w lipcu oskarżony za akcję z 2007 r. w resorcie rolnictwa.

    Podanie z wyprzedzeniem takiej informacji zostało odebrane jako umoczenie prokuratury w politykę.

    Jakie miał intencje Kiliański, gdy zapowiadał oskarżenie Kamińskiego?

    Śledczy z Rzeszowa ocenili:

    To była ewidentna polityczna zagrywka, chciał się przypodobać rządzącym. Komunikat podany mediom tuż przed wyborami miał pogrążyć Jarosława Kaczyńskiego, bo Kamiński uważany jest za dziecko PiS.

    Śledztwo na zamówienie?

    O tym, że wokół śledztwa w sprawie CBA działy się w rzeszowskiej prokuraturze dziwne rzeczy pisała gazeta Rzeczpospolita. Przytoczono opinie śledczych, którzy uważają, że Kamińskiemu postawiono zarzuty na polityczne zlecenie. Ich zdaniem sprawa nadawała się do umorzenia. Padały opinie, że „za brak postępów w śledztwie” odwołano szefową Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Elżbietę Kosior. Jej miejsce zajął młody prokurator z Tarnobrzega Robert Kiliański.

    Czy na rzeszowskich prokuratorów rzeczywiście wywierano naciski?

    Minister zlecił śledztwo w odpowiedzi na pismo Mariusza Kamińskiego z 17 września. Szef CBA skarżył się w nim, że prowadzący rzeszowskie śledztwo prokurator Bogusław Olewiński „sygnalizował podczas rozmów po przesłuchaniach funkcjonariuszom CBA, że uniemożliwiono mu umorzenie sprawy. Naciski na jego osobę wywierał ówczesny prokurator krajowy Marek Staszak”. Kamiński twierdzi, że Staszak miał namawiać Olewińskiego, by postawić mu zarzuty. Rzeszowski prokurator żądał polecenia na piśmie i podkreślał, że obawia się zwolnienia.

  • „Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy”. 14 lat temu wybuchła afera hazardowa

    „Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy”. 14 lat temu wybuchła afera hazardowa

    Mija 14 lat od wybuchu afery hazardowej.

    Doprowadziła ona do miliardowych strat. W jej wyniku nastąpiły duże przetasowania w ówczesnej ekipie rządzącej, do dymisji podał się m.in. ówcześni: szef MSWiA Grzegorz Schetyna, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Adam Szejnfeld, rzecznik prasowy rządu Paweł Graś, sekretarz stanu w KPRM Rafał Grupiński, sekretarz stanu w KPRM Sławomir Nowak.

    Po latach zarzuty w sprawie usłyszał b. wiceminister finansów.

    Rozmowy „biznesmenów” z działaczami PO

    Afera hazardowa wybuchła 1 października 2009 roku, kiedy w „Rzeczpospolitej” opublikowano artykuł Cezarego Gmyza, w którym ujawniono kulisy prac nad nowelizacją ustawy hazardowej. W tekście wskazano na kontakty świata biznesu, mafii i polityków rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej.

    W artykule zostały ujawnione stenogramy rozmów szefa klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem

    Chodziło o lobbing polityczny w trakcie prac nad nowelizacją ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych. W rozmowach uczestniczyli też m.in. lobbysta Jan Kosek i znajomi Chlebowskiego, pośredniczący w umawianiu spotkań. Według stenogramów Sobiesiak twierdził, że w tej sprawie rozmawiał również z ministrem sportu i turystyki Mirosławem Drzewieckim.

    Rozmowy dotyczyły projektowanego art. 47a ust. 2 ustawy. Z podsłuchów wynikało, że biznesmeni naciskali na polityków PO, by dopłaty wykreślono z nowelizacji ustawy.

    Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek chcieli doprowadzić do dymisji niewygodnego dla nich wiceministra finansów Jacka Kapicy, który chciał doprowadzić do nałożenia dodatkowych opłat na automaty do gier hazardowych.

    CBA podsłuchało rozmowę, z której z kolei wynikało, że Ryszard Sobiesiak powiedział Zbigniewowi Chlebowskiemu o pomyśle, by w Sejmie „znaleźć jakiegoś idiotę nie z ich partii, żeby wstał i opowiedział wszystkie głupoty”. Chodziło o uderzenie w Jacka Kapicę, „… żeby go upier…”. Sobiesiak dodał, że jedzie w tej sprawie do Drzewieckiego.

    „Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy”

    „Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo. Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa.” – mówił Zbigniew Chlebowski Ryszardowi Sobiesiakowi. W rozmowach padały imiona „Miro” i Grześ”. Chodziło o Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetynę. Jedno ze spotkań Zbigniewa Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem odbyło się na cmentarzu.

    Naciski odniosły skutek, ponieważ w marcu 2009 roku, w projekcie nowelizacji dopłaty były. 30 czerwca 2009 roku minister sportu Mirosław Drzewiecki wysłał pismo do ministra finansów, w którym poprosił o ich wykreślenie. Stwierdził, że wprowadzenie ich jest „niecelowe”, bo zmieniły się plany inwestycji przed Euro 2012.

    12 sierpnia 2009 roku ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poinformował Donalda Tuska o nielegalnych działaniach wokół projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Pod koniec sierpnia 2009 roku funkcjonariusze CBA dowiedzieli się, że Ryszard Sobiesiak poinformował Jana Koska o zainteresowaniu się nimi przez CBA. Ich kontakty urwały się. Z ustaleń mediów wynikało, że trop przecieku prowadził do Mirosława Drzewieckiego, to on miał ostrzec biznesmenów, a wiedzę tym miał od swojego bliskiego przyjaciela premiera Donalda Tuska.

    Tusk odwołał Kamińskiego 13 października 2009 r.

    CBA złożyło doniesienie do prokuratora generalnego w sprawie „zagrożenia interesu ekonomicznego Państwa w związku z przygotowywaniem projektu ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych”, prognozując ewentualne straty budżetu państwa z tytułu nieobjęcia automatów o niskich wygranych dopłatą, na 469 mln zł. 1 października 2009 roku Zbigniew Chlebowski został zawieszony w pełnieniu funkcji przewodniczącego klubu parlamentarnego PO, a 5 października Mirosław Drzewiecki podał się do dymisji.

    Skutkiem afery było również uchwalenie w przyspieszonym tempie ustawy hazardowej, która według założeń miała ograniczyć hazard w Polsce.

    W sprawie afery hazardowej powołana też została komisja śledcza, która w raporcie końcowym negatywnie oceniła sposób prowadzenia prac nad ustawą przez zaangażowane w nią ministerstwa. Wykazała też szereg naruszeń przepisów Regulaminu pracy Rady Ministrów, jak i działań nierzetelnych i niecelowych.

    Jak ustalili dziennikarze „Rzeczpospolitej” Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek wpłacili pieniądze na fundusz wyborczy PO. Ryszard Sobiesiak wpłacił w 2006 roku 10 tys. zł., a Jan Kosek wraz z żoną w 2005 roku przelali na fundusz wyborczy Platformy łącznie 18 tys zł. Pieniądze od biznesmenów miały konkretnych adresatów: Jan Kosek wspomógł Zbigniewa Chlebowskiego, Ryszard Sobiesiak – Jarosława Charłampowicza.

    Premier Donald Tusk mówił: „Tej sprawy nie da się obronić. Tę sprawę trzeba pokazać, wyjaśnić i wyciągnąć konsekwencje personalne.” Żaden z winnych afery hazardowej nie poniósł konsekwencji prawnych.

    Mafia hazardowa

    W 2000 r. tygodnik „Wprost” opisał korumpowanie posłów przy uchwalaniu ustawy o grach losowych. Ustawę o grach losowych pisano i nowelizowano wedle życzeń hazardowego lobby, które reprezentowali posłowie niemal wszystkich partii. Na łapówki to lobby wydało około 50 mln zł. W hazardowym lobby pierwszorzędną rolę odgrywała mafia pruszkowska, która dzieliła się z politykami dochodami z automatów do gier.

    Hazard polityczny

    Lobbing w sprawie hazardu w 2000 r. to były nie tylko klasyczne łapówki, ale także wycieczki zagraniczne, prezenty czy wystawne kolacje – mówi jeden z byłych dyrektorów polskiej firmy zajmującej się grami losowymi. – W lobbowanie na rzecz firm hazardowych zaangażowano nie tylko parlamentarzystów, ale też na przykład prawników i dziennikarzy – dodaje

    To tylko mafia

    Sekuła, Dziewulski, Goryszewski i inni politycy brali pieniądze od mafii – zeznał Jarosław Sokołowski (Masa), lecz prokuratura nie podjęła tych wątków.

    Mafia pruszkowska przez lata doglądała interesów grupy polityków SLD. Zaczęło się od maszyn do gier, a potem były milionowe pożyczki. Człowiekiem, który udzielał pożyczek w imieniu „Pruszkowa”, był Bogusław Bagsik. To do niego przychodzili m.in. poseł Jerzy Dziewulski i Ireneusz Sekuła, wicepremier w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Gotówka, którą pożyczali, pochodziła z kieszeni zaprzyjaźnionego z Bagsikiem Andrzeja Kolikowskiego (Pershinga). Pośrednikiem w interesach pomiędzy gangiem a politykami był m.in. Wojciech P. – kandydat na ministra budownictwa w połowie lat 90. Człowiekiem kontaktującym mafię ze światem biznesu i polityki był biznesmen Dariusz W. Prokuratura nie była zainteresowana politycznymi wątkami moich zeznań. Prowadzący śledztwo skupili się jedynie na wątkach kryminalnych. Nie drążyłem tematu, skoro nikt mnie nie pytał o szczegóły. Zorientowałem się, że szansa na to, iż prokuratura podejmie polityczne wątki sprawy, jest po prostu zerowa. Prokuratorzy wręcz bali się słuchać tego, co miałem im do powiedzenia – w ten sposób Jarosław Sokołowski (Masa), świadek koronny w procesie „Pruszkowa”, opisał dziennikarzowi „Wprost” najciekawsze fragmenty swoich zeznań.

    Automaty, czyli lewa kasa polityczna.

    „W 1990 r. grupa zajmowała się napadami na tiry, wymuszaniem haraczy od restauratorów, odzyskiwaniem długów. Później zaczęły się wymuszenia z agencji towarzyskich. Obecnie grupa największe zyski czerpie z automatów do gier i handlu narkotykami” – zeznał w czerwcu 2000 r. Jarosław Sokołowski.

    Nie wiem, jak to się zaczęło, mnie powiedzieli [Zygmunt] Raźniak i Parasol [Janusz Prasol], że dogadali się z SLD. Układ miał polegać na tym, że miejsca, w których wstawiane były maszyny do gier, uznawane były przez grupę jako własne, a właściciele lokali, gdzie były takie maszyny, musieli płacić określoną kwotę od każdej maszyny. Z reguły było to od 50 do 100 USD miesięcznie. Raźniak i Parasol mówili, że ktoś z SLD wskazał im firmy, których maszyny mają być wstawiane. Grupa zapewniała, że będą wstawiane tylko maszyny tych firm i miała z tego określone zyski. Automaty takie ustawione są na terenie całej Polski…” – opowiadał Masa prokuratorom Mierzewskiemu i Grześkiewicz.

    Pershing dostał od Malizny [Mirosław Danielak] listę, ja w tym samym czasie dostałem tę samą listę od Parasola. Była to lista sześciu firm wstawiających automaty do gier. Z tych firm nie można było zbierać haraczy. Parasol mówił mi, że są to firmy związane z SLD, finansujące tę partię. Jedna z nich nosiła nazwę Polmatic” – zeznał Sokołowski.

    Wiedza operacyjna, a także materiał dowodowy, o którym uzyskałem informacje już po odejściu z resortu, jednoznacznie wskazują, że były powiązania pomiędzy grupą pruszkowską i określonym układem politycznym. Powiązania te dotyczyły właśnie automatów do gier – mówił były szef MSWiA Marek Biernacki.Automaty nie były jedynym interesem, w którym „Pruszków” dzielił się pieniędzmi z politykami. Masa ujawnił m.in. powiązania z „Pruszkowem” Bogdana T., przewodniczącego Rady Warszawy z SLD.

    LEWE AUTOMATY, LOMBARDY I TRENINGI GROM-U

    GIGANTYCZNA AFERA: Totalizator Sportowy i Mafia – Promatic – BetFan

  • Aferzysta i były funkcjonariusz UOP Bartłomiej Sienkiewicz Ministrem w trzecim gabinecie Donalda Tuska

    Aferzysta i były funkcjonariusz UOP Bartłomiej Sienkiewicz Ministrem w trzecim gabinecie Donalda Tuska

    UOP: Trzeci poziom nad „Mafią Pruszkowską”

    „Ze służb specjalnych się nie wychodzi“. Nisztor opisał jak Sienkiewicz z UOP został człowiekiem Tuska

    „Ze służb specjalnych się nie wychodzi“

    Bartłomiej Sienkiewicz to jest postać, gdzie jego historia, to jest gotowy niemal scenariusz na film sensacyjny – mówił w rozmowie z Michałem Rachoniem red. Piotr Nisztor.

    Dziennikarz śledczy „Gazety Polskiej” przybliżył widzom Telewizji Republika związaną ze służbami specjalnymi historię obecnego ministra kultury i zaznaczył, że z „tych służb się nie wychodzi”.

    Cała historia Bartłomieja Sienkiewicza rozpoczęła się w UOP

    Współtworzył Urząd Ochrony Państwa, skąd odszedł w 2002 r. w randze podpułkownika. Pełnił funkcję głównego doradcy zarządu wywiadu UOP, był też w składzie kierownictwa komórek analitycznych.

    To instytucja, która chyba była takim marzeniem dla tych, którzy wiedzieli, że ustrój pada, którzy byli funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, bo ta weryfikacja, o której tak głośno mówią niektórzy politycy, to była fikcja. Nie było żadnej weryfikacji. Większość esbeków, która chciała służyć dalej w nowych już strukturach, pod inną nazwą funkcjonujących, nie miała z tym żadnego problemu – zaznaczył.

    Koniec kariery, początek biznesu

    Następnie prowadził swoją działalność gospodarczą.

    Spółka Salvor, której prezesem i jedynym udziałowcem był Sienkiewicz zarobiła 3 miliony zł na doradzaniu przy kontrakcie na budowę terminala gazowego, który miał uniezależnić Polskę od dostaw rosyjskiego gazu. Kontrakt wygrała spółka lojalna wobec Gazpromu, a inwestycja nie powstała, choć pieniądze za doradztwo zostały zapłacone.

    Dziennikarz śledczy zaznaczył, że „wyrzucenie” Sienkiewicza z UOP nie miało wpływu na jego członkostwo w całym układzie osób związanych ze służbami specjalnymi.

    Ten układ, układ towarzyski, który zrodził się przez wspólne kursy, szkolenia, wyjazdy operacje, to był bardzo silny układ, silna relacja. Jeden szedł do góry, to wtedy ciągnął całą grupę do góry i tak to działa do dzisiaj w służbach. Poszczególne frakcje w służbach specjalnych mają swoich przedstawicieli, którzy dostają w pewnym momencie wiatr w żagle, obejmują stanowisko, na przykład szefa bądź wiceszefa służby i wtedy od razu cała frakcja rozprowadza się, mówiąc kolokwialnie, po takiej instytucji. No i tak właśnie było z Bartłomiej Sienkiewiczem – wyjaśnił.

    Biznes, który zaczął rozkręcać po odejściu ze służb, zaczął mu dawać gigantyczne przychody i gdyby się nie cieszył zaufaniem służb specjalnych, to na pewno tych interesów by nie robił – podkreślił dziennikarz.

    Bartłomiej Sienkiewicz był jednym z najważniejszych ludzi w rządzie Donalda Tuska

    W 2013 roku został ministrem spraw wewnętrznych i koordynatorem służb specjalnych w rządzie Donalda Tuska.

    Nadzorował i koordynował działania ABW, Agencji Wywiadu, CBA oraz wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.

    On cieszył się tak ogromnym zaufaniem Donalda Tuska, że to właśnie on miał zostać premierem w momencie, w którym Donald Tusk objął stanowisko szefa Rady Europejskiej. To było wszystko ustalone, w bardzo wąskim gronie, to była ta wielka tajemnica, którą zresztą Donald Tusk przed wszystkimi ukrywał mówiąc, że on się nigdzie nie wybiera – opowiadał na antenie Telewizji Republika dziennikarz śledczy „Gazety Polskiej”.

    Afera podsłuchowa. Taśmy „Wprost”

    Na drodze Sienkiewicza do zostania premierem stanęła afera taśmowa.

    W czerwcu 2014 roku w tygodniku Wprost została ujawniona jego rozmowa z Markiem Belką (afera podsłuchowa).

    Bartłomiej Sienkiewicz, afera podsłuchowa, to chuj, dupa i kamieni kupa

    To był gigantyczny cios dla Bartłomieja Sienkiewicza. On miał szansę swego rodzaju, aby tą aferę na samym początku wyjaśnić. On w jednej ręce dzierżył nadzór nad wszystkimi służbami specjalnymi… No ale co wówczas zrobił? No zrobił to, co doskonale znał ze służb specjalnych, czyli postanowił brutalnie wejść do tygodnika Wprost, zabezpieczyć nośniki, zabezpieczyć komputery, de facto nie dopuścić do tego, aby dalsze publikacje na temat afery taśmowej, pojawiły się w mediach – przypomniał.

    Sposób przeprowadzenia tej akcji spotkał się z ogromną krytyką mediów, a nawet Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

    Bartłomiej Sienkiewicz w ujawnionych rozmowach mówił m.in., że państwo Polskie istnieje tylko teoretycznie.

    Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością.
    Polskie Inwestycje Rozwojowe są, niestety, jak to się górnolotnie nazywa i bardzo eufemistycznie… Ich po prostu nie ma. To chuj, dupa i kamieni kupa.

    Głównym przedmiotem podsłuchanej rozmowy były m.in. zmiany w ustawie o NBP i handel stanowiskiem ministra finansów Jacka Rostowskiego. Sensem tej rozmowy było namówienie prezesa NBP Marka Belki na dodrukowanie pieniędzy, tak żeby Platforma Obywatelska mogła „kupić” przychylność wyborców. Bartłomiej Sienkiewicz pytał Marka Belkę jak można to zrobić, a ten postawił swoje warunki m.in. odwołanie ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz ograniczenie uprawnień Rady Polityki Pieniężnej. Po tej rozmowie Jacek Rostowski został odwołany, a stosowne projekty dotyczące zmian w ustawie o NBP były przygotowane i prace nad nimi wdrożone.

    Afera ze spaloną budką strażnika przed ambasadą Rosji

    22 września 2014 roku zakończył urzędowanie na stanowisku ministra. Od lutego do czerwca 2015 roku był dyrektorem Instytutu Obywatelskiego, think tanku Platformy Obywatelskiej. Z tego stanowiska odszedł po ujawnieniu rozmowy Elżbiety Bieńkowskiej i szefa ABW Pawła Wojtunika, w której była mowa o tym, że Bartłomiej Sienkiewicz nakazał służbom prowokację w postaci spalenia budki strażnika pod ambasadą Rosji w Warszawie podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku.

    Paweł Wojtunik: Widzisz, ale facet nauczył ich, że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką… wiesz z takiego…
    Elżbieta Bieńkowska: Taką koncepcję, tak, tak.

    Mówił o „kamieni kupie”. To on może czyścić państwowe spółki z ludzi PiS

    Jak pisze Andrzej Stankiewicz, w trzecim gabinecie Donalda Tuska znajdzie się miejsce dla Bartłomieja Sienkiewicza. Według wicenaczelnego Onetu potomek noblisty ma objąć tekę ministra aktywów państwowych. Jego zadaniem będzie oczyszczenie państwowych spółek z nominatów PiS.

    UOP i Mafia Pruszkowska. Czy „polityczny parasol ochronny” istnieje?

    UOP: Trzeci poziom nad „Mafią Pruszkowską”?

    Moc sprawcza znajdowała się jedynie w dyspozycji Urzędu Ochrony Państwa, który zachowując bierność „monitorował” działalność „polskiej mafii”, a jego wyższa kadra oficerska utrzymywała też stałe kontakty towarzyskie i biznesowe z białymi kołnierzykami.

    Za globalną podaż heroiny odpowiadają państwa tzw. złotego półksiężyca, w tym Pakistan i Afganistan, gdzie chłopi masowo zasiewają pola makiem.
    Skowrońskiego z Afgańczykami poznał były pułkownik SB, a wówczas tajny współpracownik właśnie UOP-u. Fakt ten wiązano z trafiającymi do Polski dostawami heroiny zza wschodniej i południowej granicy. Sprawa tego przemytu nie została wyjaśniona, choć heroiny polskim dealerom nigdy nie brakowało.

    Za zagraniczną dystrybucję polskiej amfetaminy odpowiadali Nikoś i Kazimierz Hedberg. Zarówno oni, jak i Wariat, byli tajnymi współpracownikami SB, a później najprawdopodobniej współpracowali z UOP-em.

    Wiesław Niewiadomski pseud. Wariat zorganizował z innymi tajnymi współpracownikami służb specjalnych najprawdopodobniej największą na świecie fabrykę syntetycznych narkotyków i europejską siatkę jej hurtowej dystrybucji.

    Andrzej Kolikowski „Pershing” został zastrzelony w Zakopanem. Choć stale towarzyszyli mu funkcjonariusze UOP-u, to „pechowo” przez kwadrans nie był przez nich obserwowany. Właśnie wtedy padły śmiertelne strzały.

    W Pruszkowie, albo szerzej – w półświatku, działały osoby zwerbowane jeszcze w latach 80-tych, których zadaniem było wręcz animowanie środowisk przestępczych. Nikoś, Wariat, Herszman czy Hedberg byli stałymi współpracownikami SB, dostarczali PRL-owskim dygnitarzom niedostępne w Bloku Wschodnim dobra luksusowe, a także rozprowadzali na zachodzie polską amfetaminę, co miało zasilać jeszcze w latach 90-tych fundusz „operacyjny” byłych i czynnych oficerów. W przypadku Pruszkowa osoby takie znajdowały się wśród „Starych Pruszkowskich” i kapitanów, a ich współpraca przeniosła się z SB na UOP.

    Czy „Starzy Pruszkowscy”, tak jak sami dostawali od podległych przestępców połowę ich dochodów, również odprowadzali część swoich zysków na wyższy tzw. trzeci poziom, do oficerów umożliwiających im nieskrępowaną działalność? Nie, nie część – ich obecny stan finansów wskazuje na to, że za ochronę oddawali większość, tak jak miało to miejsce w przypadku braci Janoszów. Na zlecenie Służby Bezpieczeństwa przeprowadzili oni w latach 70-tych serię napadów rabunkowych na zachodzie Europy, dokonywali tam również oszustw i zabójstw. Ze zrabowanych kontenerów pełnych wyrobów jubilerskich i dzieł sztuki, wbrew wcześniejszym ustaleniom pozwolono im zachować ledwie kilogramy złota.

    Później niektórzy oficerowie Służby Bezpieczeństwa, duszący się w socjalistycznych realiach, zainteresowali się narkotykami i bezcłowym importem alkoholu, do czego na przełomie lat 80-tych i 90-tych zaangażowali zarówno przestępców starej daty, jak i młode wilki.

    Z SB do Klewek

    Działalność Aleksandra Makowskiego, funkcjonariusza wywiadu PRL, a później tajnego współpracownika UOP jest klasycznym przykładem opanowywania biznesu przez komunistyczne służby specjalne. Przez blisko dwadzieścia lat działał on na styku służb i niejasnych interesów, z których większość dotyczyła handlu bronią.

    Mimo że nie został przyjęty do Urzędu Ochrony Państwa jako funkcjonariusz, dawni koledzy z wywiadu nie pozostawili go samego. Szybko znalazł pracę w biznesie, będąc jednocześnie niejawnym współpracownikiem UOP.

    Oficjalnie Aleksander Makowski przez całe lata uchodził za biznesmena, doktora nauk prawnych, zasiadającego m.in. we władzach firmy Konsalnet. Nieoficjalnie uczestniczył w dziwnych operacjach służb specjalnych, na czym zarabiał ogromne pieniądze.

    Według byłych funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa, to właśnie firma NAT na początku lat 90. miała razem z UOP uczestniczyć w operacji specjalnej polegającej na sprzedaży broni IRA.

    Maria Wiernikowska, dziennikarka TVP, napisała fantastyczną książkę pt. Zwariowałam.

    Przedstawiła w niej m.in. mętne powiązania biznesu i służb specjalnych, wizyty Afgańczyków w Klewkach, zmowę milczenia wokół całej sprawy. Książka została wydana w 2005 r. W 2006 r., gdy prezesem TVP został Bronisław Wildstein, telewizja publiczna wyemitowała film Marii Wiernikowskiej. W „Misji specjalnej” ukazały się dwa odcinki dotyczące Aleksandra Makowskiego. W lutym 2007 r. został opublikowany raport Komisji Weryfikacyjnej WSI, w którym opisano udział Makowskiego w operacji ZEN, organizowanej przez polskie służby specjalne w Afganistanie.

    UCHWAŁA SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 28 maja 2004 r.

    Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 28 maja 2004 r. w sprawie powołania Komisji Śledczej do zbadania zarzutu nieprawidłowości w nadzorze Ministerstwa Skarbu Państwa nad przedstawicielami Skarbu Państwa w spółce PKN Orlen S.A. oraz zarzutu wykorzystania służb specjalnych (d. UOP) do nielegalnych nacisków na organa wymiaru sprawiedliwości w celu uzyskania postanowień służących do wywierania presji na członków Zarządu PKN Orlen S.A.

    Jeremiasz Barański i UOP

    Barański w 1978 przeprowadził się do Austrii. Do 1984 pracował jako przedstawiciel Kodaka, później założył kilka firm budowlanych i transportowych (m.in. Wilms Transport International w Warszawie i Cargo-Express w Belgii). Posiadał również udziały w założonym przez byłych pracowników Urzędu Ochrony Państwa Euro Baleksie. W Wiedniu nabył warsztat samochodowy, dwie restauracje, kawiarnię i klub bilardowy. W 1998 przy pomocy funkcjonariuszy austriackich służb uzyskał austriackie obywatelstwo.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Jeremiasz_Baranski

    Brudne gry. Ostatnie akcje służb specjalnych

    W książce „Brudne gry. Ostatnie akcje służb specjalnych” przedstawiono: bolszewicki rodowód służb specjalnych, „dzieci diabła” – specjalistów służb specjalnych, oryginalne sposoby dbania o szczęście mas, „kosmetykę historii”, porywanie i zabijanie ludzi, sprawy do rozliczenia, mity służb specjalnych, nowe, nietypowe spojrzenie na stan wojenny, „festiwal” gen. Jaruzelskiego, „matrioszki” KGB w Polsce, „teczkę” na gen. Jaruzelskiego, przyjaciół gen. KGB W. Pawłowa.

    Brudne gry. Ostatnie akcje służb specjalnych

    Syndrom tajnych służb

    „Planowałem zadedykować Syndrom tajnych służb oligarchom, ubeko-esbekom, żołdako-żołnierzom i tym wszystkim współrodakom, którzy swoim postępowaniem skompromitowali nie tylko mundur, który przyszło im nosić, ale przede wszystkim sprzeniewierzyli się podstawowym normom postępowania, zawartym chociażby w Dekalogu ” – Autor

    Książka zawiera opis wykroczeń, popełnionych przez polskie służby specjalne.

    Syndrom tajnych służb Czas prania mózgów i łamania kości

    *
    Źródła: http://www.grzechy-platformy.org
    https://niezalezna.pl
    https://polskieradio24.pl
    https://businessinsider.com.pl
    https://przestepczosc.pl
    https://www.bibula.com

  • Brutalny i bezprawny zamach na TVP

    Brutalny i bezprawny zamach na TVP

    Rada Mediów Narodowych o przejęciu TVP: Bezprawny zamach

    W środę rząd Tuska wyłączył z nadawania całodobowy publiczny kanał informacyjny TVP Info i zwolnił kadrę kierowniczą mediów państwowych.

    Oświadczenie trojga członków Rady Mediów Narodowych

    Osoby, które uczestniczą w odbywającym się na naszych oczach bezprawnym zamachu na media publiczne, powinny liczyć się z tym, że poniosą surowe konsekwencje na podstawie przepisów Kodeksu Karnego

    Polski prezydent potępia reformę mediów państwowych dokonaną przez Tuska jako „anarchię”

    Rząd Donalda Tuska przejął władzę w mediach publicznych, odwołał zarząd m.in. TVP i wprowadził tam swoich nominatów. Jednocześnie wyłączono sygnał TVP Info i usunięto z internetu stronę tej stacji.

    Wczoraj została w sposób rażący przez pana ministra (kultury Bartłomieja) Sienkiewicza złamana konstytucja – powiedział prezydent Andrzej Duda w Radiu ZET. Dodał, że działania rządu ws. TVP są „bezprawne, to anarchia”.

    Duda powiedział prywatnemu Radiu Zet, że działania rządu z pominięciem procedur parlamentarnych są sprzeczne z konstytucją. „To są całkowicie nielegalne działania” – stwierdził.

    Widzowie TVP Info zareagowali na bezprawie koalicji rzadzacej i zorganizowali protest w siedzibie stacji na ul. Woronicza.

    Nie gra radio, nie gra telewizja. To jest zamach stanu – mówiła jedna z demonstrujących kobiet.

    To pełzający zamach stanu – krzyczał do protestujących były premier Mateusz Morawiecki.

    TVP Info przestało nadawać od godz. 11:18 w środę zarówno w telewizji naziemnej, jak i internecie. Zamiast kanału informacyjnego widzowie przekierowywani są na sygnał TVP1.

    Chwilę wcześniej minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz podjął decyzję o odwołaniu szefów mediów publicznych.

    W gmachu stacji doszło do przepychanek. Politycy Zjednoczonej Prawicy twierdzą, że posłanka Joanna Borowiak została napadnięta „przez osiłków nowego ministra kultury”.

    Część posłów miała zostać zamknięta w pobliżu biura prezesa TVP. Z kolei w gabinecie Mateusza Matyszkowicza mają przebywać m.in. nowy prezes i przewodniczący rady nadzorczej TVP.

    To bezprecedensowy atak na media publiczne, a także zamach na wolność słowa i demokrację – oceniła dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W ten sposób odniosła się do wydarzeń uderzających w dotychczasowe w funkcjonowanie m.in. TVP INFO.

    Dr Jolanta Hajdasz akcentowała

    Są to standardy białoruskie, gdzie wyłącza się nadajniki urzędującego programu telewizyjnego i zmienia się w ten sposób jakikolwiek przekaz. Przez ostatnie osiem lat nic takiego się nie działo, aby w ten sposób postępować. Mieliśmy przygotowania całej tej sytuacji, manipulacyjne na wielu polach, łącznie z tym, że dehumanizowano dziennikarzy mediów, których koalicja nie jest w stanie zaakceptować. Nie miejmy złudzeń, za chwilę w ten sam sposób będzie niszczona i likwidowana TV Trwam i Radio Maryja. Oni nie staną w miejscu, ponieważ system manipulacji, który ma być podstawą ich rządzenia, funkcjonuje tylko wtedy, kiedy wszystkie media mówią jednym głosem.

    O. Tadeusz Rydzyk zabrał głos w sprawie zmian w mediach publicznych.

    Politycy Koalicji 15 Października „odebrali głos Polakom, przejmując media publiczne” – przekonywał o. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja.

    Apel KRRiT do Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska w sprawie zatrzymania eskalacji bezprawnych działań podjętych przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wobec mediów publicznych

    Informacja KRRiT w sprawie rażącego złamania prawa medialnego skierowana do Europejskiej Grupy Regulatorów Audiowizualnych Usług Medialnych (ERGA)

    Stanowisko KRRiT w sprawie bezprawnego przejęcia mediów publicznych

    Biciem i przemocą junta Tuska buduje „wolne media” [WIDEO]

  • Kim jest kobieta, która zaatakowała i opluła w Sejmie Brauna?

    Kim jest kobieta, która zaatakowała i opluła w Sejmie Brauna?

    Gudzińska dopuściła się skandalicznego zachowania.

    Magdalena Gudzińska-Adamczyk to kobieta, która jako jedyna zdołała podjąć próbę zaatakowania Grzegorza Brauna podczas użycia gaśnicy w Sejmie.

    Poseł Grzegorz Braun 12 grudnia użył gaśnicy proszkowej do zgaszenia chanukiji, zapalonej zgodnie z 17-letnim zwyczajem w Sejmie. Próbowała mu w tym przeszkodzić biorąca udział w uroczystości zapalania świec Gudzińska-Adamczyk, lekarka.

    Kobieta miała swoim ciałem zasłonić chanukę, szarpać, opluć i kopnąć posła Brauna.

    Lekarka jakiś czas po wydarzeniu symulowała, że straciła przytomność.

    Z najnowszych informacji wynika, że niby nie może mówić, wywiadu o swoim stanie zdrowia udzieliła SMS-owo.

    Skandaliczny incydent, którego dopuściła się Magdalena Gudzińska-Adamczyk, obiegł nie tylko polskie, ale również światowe media.

    Jak przekazała lekarka, gdy zobaczyła, że Braun biegnie z gaśnicą, myślała, że komuś stała się krzywda i chciała mu udzielić pierwszej pomocy.

    Kiedy zrozumiała, że Braun chce podnieść rękę na jej symbol religijny, zaatakowała go i stanęła na drodze strumienia gaśnicy proszkowej. Wolała przyjać proszek z gaśnicy prosto w twarz niż żeby chanuka miała być zgaszona. Miała również zaatakować i ubliżać posłowi.

    Kobieta na własne życzenie została opryskana proszkiem z gaśnicy, co spowodowało u niej zaostrzenie astmy i problemy ze wzrokiem.

    Na nagraniach z incydentu wyraźnie widać, że kobieta atakuje i szarpie Grzegorza Brauna.

    Magdalena Gudzińska-Adamczyk najpierw zaczęła szarpać posła, następnie napluła mu na twarz, a na końcu kopnęła! Potem powiedziała:”mam prawo bronić mojego symbolu religijnego”!

    To jest mój symbol religijny, ja mam prawo go bronić, bo żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju. A nikt nie ma prawa kierować mi w twarz gaśnicy proszkowej, dlatego że ja bronię swojego symbolu religijnego – relacjonowała dziennikarzom kobieta.

    W Sejmie, jak co roku, odbyło się zapalenie świecy chanukowej. Nagle poseł Braun wyszedł z gaśnicą proszkową. Myślałam, że coś się stało. Jestem lekarzem, więc ruszyłam, żeby pomóc. Myślałam, że ktoś się poparzył, coś się zapaliło, ale okazało się, że on tą gaśnicą proszkową atakuje Chanukiję, czyli świecznik ze świecą chanukową, symbol religijny, rzecz dla mnie ważną, więc stanęłam mu na drodze i on wtedy prysnął mi gaśnicą proszkową w twarz – dodała.

    Magdalena Gudzińska-Adamczyk przyznała, że „jest to dla niej nie do pomyślenia”. – Jesteśmy w Polsce, w XXI wieku, to nie jest 1939 rok, tak? – pytała podczas rozmowy z dziennikarzami.

    Grzegorz Braun uważa się za poszkodowanego. Chce ścigania Gudzińskiej-Adamczyk

    Poseł Grzegorz Braun twierdzi, że Gudzińska-Adamczyk zaatakowała go „słowem i czynem, w tym kopniakiem. Uważa więc, że to on jest osobą poszkodowaną i spodziewa się, że naruszenie jego nietykalności jako chronionego immunitetem posła będzie ścigane z urzędu.

    Tymczasem Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział już, że do prokuratury zostanie złożony wniosek o możliwości popełnienia przez Grzegorza Brauna przestępstwa.

    Za obrazę chanuki poseł Braun został ukarany przez Prezydium Sejmu najwyższymi przewidzianymi prawem karami: został wykluczony z bieżącego posiedzenia izby, odebrano mu też połowę uposażenia na trzy miesiące i całą dietę poselską na sześć miesięcy.

    Minister sprawiedliwości Adam Bodnar, wrogo nastawiony do Konfederacji, zapowiedział, że zostanie złozony wniosek o uchylenie immunitetu Brauna.

    Ks. Isakowicz-Zaleski: Dlaczego judaizm jest w Sejmie wyróżniony? Była Chanuka, a nie ma Adwentu

  • COP28: Czy to „początek końca” paliw kopalnych?

    COP28: Czy to „początek końca” paliw kopalnych?

    Owacja na stojąco, na międzynarodowej konferencji klimatycznej COP28, wywołało uzgodnienie historycznego porozumienia, które obejmowało zobowiązanie do „odchodzenia” od paliw kopalnych.

    Jednak język porozumienia nie był tak ostry, jak życzyliby sobie działacze klimatyczni, ponieważ nie zawierał obietnicy całkowitego wycofania zanieczyszczających źródeł energii.

    Jednak wzmianka o samych paliwach kopalnych, i to w kraju przyjmującym bogatym w ropę naftową, to duży krok naprzód.

    Co tak naprawdę oznacza porozumienie COP28 dotyczące „odchodzenia” od paliw kopalnych?

    „Odejście od paliw kopalnych” oznacza, że ​​energia odnawialna będzie z czasem rosnąć i będzie stopniowo zastępowana paliwami kopalnymi.

    Podczas ostatniej konferencji ONZ w sprawie zmian klimatycznych, która odbyła się w Dubaju, prawie 200 krajów po raz pierwszy zobowiązało się do „odchodzenia od paliw kopalnych”.

    Negocjatorzy COP28 opisali je jako „historyczne” i „przełomowe” porozumienie w sprawie globalnych wysiłków na rzecz osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r.

    Wielu klimatologów kwestionuje jednak wpływ, jaki będzie to miało, a inni są ogólnie sceptyczni co do procesu COP.

  • Google zachwala nowy model sztucznej inteligencji, który pokonuje GPT w prawie wszystkich testach

    Google zachwala nowy model sztucznej inteligencji, który pokonuje GPT w prawie wszystkich testach

    Google wdraża już ulepszoną technologię w swoim chatbocie Bard, który rywalizuje z popularnym ChatGPT OpenAI.

    Wielka Brytania i UE są zmuszone czekać na zgodę organów regulacyjnych.

    Google ujawniło nowy model sztucznej inteligencji, który według niego pokonuje rywali takich jak ChatGPT w większości zadań po „największym w historii projekcie naukowo-inżynierskim” firmy.

    Gemini jest opisywany jako multimodalny, co oznacza, że ​​może rozumieć tekst, dźwięk, wideo, obrazy i kod komputerowy.

    Został stworzony przez zespoły w całej firmie Google, w tym londyńską jednostkę badawczą ds. sztucznej inteligencji DeepMind.

    Dyrektor naczelny DeepMind, Demis Hassabis, okrzyknął to „znaczącym kamieniem milowym w rozwoju sztucznej inteligencji”.

    Gemini ma trzy poziomy możliwości, a według firmy najwyższa wersja ultra, zaprojektowana do wykonywania „bardzo złożonych zadań”, przewyższa modele GPT OpenAI w 30 z 32 akademickich testów porównawczych szeroko stosowanych w badaniach i rozwoju sztucznej inteligencji.

    Film promocyjny pokazał, jak Bard oceniał i udzielał informacji zwrotnych na temat pracy domowej ucznia z fizyki.

    Publikacji zostanie udostępniony dopiero na początku przyszłego roku.

    Drugi poziom to poziom profesjonalny, który jest już wdrażany w chatbocie Bard firmy Google. Jest wprowadzany na rynek w ponad 170 krajach, w tym w USA, ale nie został jeszcze zatwierdzony przez organy regulacyjne w Wielkiej Brytanii i UE.

    Google twierdzi, że dzięki tej aktualizacji Bard będzie „bardziej zdolny do rozumienia i podsumowywania, rozumowania, burzy mózgów, pisania i planowania”.

    Trzeci poziom Gemini to nano, który ma działać lokalnie na urządzeniach takich jak smartfony Google Pixel. Będzie wykonywać takie czynności, jak podsumowywanie nagrań głosowych i sugerowanie odpowiedzi w aplikacjach do przesyłania wiadomości.

    Odsłonięcie Gemini to najnowsze ważne osiągnięcie w dziedzinie sztucznej inteligencji w 2023 roku.

    Pojawia się 10 miesięcy po wydaniu Barda, o którym powszechnie mówiono, że został przyspieszony po tym, jak gigant wyszukiwarek przestraszył się sukcesu ChatGPT OpenAI w listopadzie 2022 r.

    Wall Street z radością przyjęła optymistyczną zapowiedź spółki Gemini, w wyniku której udziały w spółce dominującej Alphabet wzrosły o 5%.

    Jest to także pierwsza duża publikacja nowego modelu sztucznej inteligencji od czasu, gdy w zeszłym miesiącu Wielka Brytania była gospodarzem pierwszego na świecie szczytu bezpieczeństwa, podczas którego premier Rishi Sunak ogłosił, że firmy technologiczne zgodziły się udostępnić rządowi brytyjskiemu dane z wewnętrznych testów.

    Firma Google zobowiązała się zapewnić brytyjskiemu Instytutowi Bezpieczeństwa AI i innym ekspertom zewnętrznym dostęp do swoich najbardziej wydajnych modeli do celów badawczych i związanych z bezpieczeństwem.

    Udostępnianie danych z testów rządowi USA jest również wymagane po ogłoszeniu przez prezydenta Joe Bidena szeroko zakrojonych przepisów mających rozwiać obawy związane ze sztuczną inteligencją .

    Oczekuje się, że UE wkrótce przedstawi własne propozycje regulacyjne, a rozmowy odbędą się w tym tygodniu.

    Według Associated Press przedstawiciele 27 państw członkowskich bloku i urzędnicy Komisji Europejskiej spierali się o szczegóły ustawy o sztucznej inteligencji przez 22 godziny.

  • Afera wiatrakowa. „Na słupa” – nowa metoda procedowania ustaw przez PO

    Afera wiatrakowa. „Na słupa” – nowa metoda procedowania ustaw przez PO

    Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tzw. ustawy wiatrakowej

    Minister Sprawiedliwości przekazał we wtorek, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa płatnej protekcji w związku z przygotowaniem projektu tzw. ustawy wiatrakowej, który złożyli posłowie KO oraz Polski 2050.

    Nie milkną echa tzw. afery wiatrakowej. Chodzi w niej o to, że posłowie ugrupowań, które prawdopodobnie utworzą nowy rząd, złożyli projekt, w którym założono liberalizację prawa dot. lokalizacji wiatraków. Odległość miałaby być uzależniona od tego, czy urządzenie jest nowoczesne i ciche, czy głośniejsze.

    Zdaniem PiS projekt był pisany pod dyktando lobbystów. Zgodnie z narracją przyjętą w kampanii wyborczej, „trop” miałby wieść do Niemiec. Prawo i Sprawiedliwość złożyło w tej sprawie do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

    Kto jest autorem projektu, jaki był tego cel? Fogiel: powołanie komisji śledczej jest zasadne!

    Kontrowersje wzbudził też fakt, że zapisy zostały „wrzucone” do ustawy, która miałaby zamrozić ceny energii.

    Co więcej, posłowie PiS podnieśli larum, że przepisy umożliwią wywłaszczanie Polaków pod budowę elektrowni wiatrowych.

    Sprawa zostanie prześwietlona przez śledczych, jak poinformował minister sprawiedliwości Marcin Warchoł za pośrednictwem PAP.

    Prokuratorzy zbadają okoliczności powstania projektu, a przede wszystkim, kto jest faktycznym jego autorem. Treść zawiadomień wskazuje bowiem na nieuprawnioną działalność lobbingową czy wręcz działania o charakterze korupcyjnym – poinformował minister sprawiedliwości.

    PAP przy okazji podaje, że śledztwo obejmie także kwestie związane z podejrzeniem popełnienia przestępstwa manipulacji akcjami giełdowymi spółki Orlen.

    Nagły spadek notowań o prawie 8 procent tuż po prezentacji raportu i publicznym ogłoszeniu, że spółka zostanie obciążona wielomiliardowymi kosztami zamrożenia cen energii i ciepła, był bezprecedensowy. I każe postawić pytanie: kto, do tego doprowadził i co na tym zyskał – stwierdził Warchoł.

    Na pytanie TVP Info o to, kto pisał tzw. ustawę wiatrakową, Hołownia odpowiedział, że „tworzyli ją posłowie i eksperci KO, Polski 2050”. Marszałek stwierdził, że „afera” wynika ze złego zakomunikowania proponowanych zmian.

    Premier Mateusz Morawiecki odnosząc się do tego projektu w poniedziałek na konferencji prasowej ocenił, że jest to „jeden z największych bubli prawnych wyprodukowanych przez ostatnich 30 lat”.

    Dlatego domagamy się komisji śledczej, która sprawdzi, kto wpisał te przepisy do „lex Kloska” (od nazwiska posłanki Polski 2050 Pauliny Hennig-Kloski – red.) – oświadczył premier.

    “Obóz demokratyczny” wprowadził nową kategorię posła. “Posła-słupa” odczytującego ustawę lobbysty, który siedzi obok i pilnuje czy dobrze ją odczyta.

    Śledztwo w sprawie ustawy wiatrakowej